W sześciu konkursach - 38 dyskwalifikacji, wszystkie z powodu kombinezonów. Nowe przepisy dotyczące pomiarów strojów stanowią spore wyzwanie dla zawodników, którzy obecnie nie mogą nawet zbytnio dotykać stroju po kontroli...
- Nowy pomiar odbywa się na górze skoczni. Zawodnika mierzy się przed skokiem w rozkroku. Dokonuje się jednego pomiaru, a zawodnik nie wie, ile centymetrów policzono. Jeden niewłaściwy ruch czy pociągnięcie i jesteś zdyskwalifikowany nawet za pół centymetra - wyjaśniał koordynator czeskiej drużyny Jakub Jiroutek.

Skoczkowie nie są do końca zadowoleni z nowych przepisów, bo zamiast na skokach muszą koncentrować się na zmienionych regułach. W ten sposób w pierwszym konkursie FIS Cup w Villach zdyskwalifikowana została nasza zawodniczka Kinga Rajda.

- Kombinezon przeszedł testy i wszystko było w porządku. Ale Kinga tuż przed wejściem na belkę poklepała się po udach, a od nowego sezonu wszelkie dotknięcie kombinezonu poniżej bioder wiąże się z dyskwalifikacją. Tylko jak zrozumieć i porównać klepnięcie się po nodze kontra ściąganie kroku na siłę? Niestety jest to niezrozumiały i bardzo krzywdzący przepis - komentował całą sprawę Sławomir Hankus, trener żeńskiej reprezentacji.

- Reguły są twarde. Na przykład po pomiarze skoczek bierze narty, przypina je i nie może już w żaden sposób dotknąć kombinezonu - stwierdza Jiroutek.

Wszystko wskazuje na to, że zimą przepisy powinny być ulepszone.

- Przy Pucharze Świata przewidziane jest automatyczne mierzenie; kiedy przystąpisz do mierzenia, automatycznie zmierzy się krok i albo dostanie się zielone światło, albo czerwone - wyjaśniał Czech.