Dość nietypowa informacja obiegła norweskie media - oprócz listy zawodników kadry B na jaw wyszło, że każdy z nich za miejsce w kadrze musi zapłacić 75 tysięcy norweskich koron.
Zaplecze dla reprezentacji narodowej będzie stanowiło jedenastu skoczków: Andreas Stjernen, Tom Hilde, Daniel-André Tande, Robert Johansson, Joachim Ødegård Bjøreng, Joachim Hauer, Vegard Swensen, Sigurd Nymoen Søberg, Halvor Egner Granerud, Are Sumstad i Fredrik Bjerkeengen - oraz jedna skoczkini - Anniken Mork. Grupą będą kierować Thomas Ellingen Lobben i Roy Erland Myrdal (zatrudnieni w pełnym wymiarze) oraz Henning Stensrud, który będzie trenerem pomocniczym.

Przy okazji okazało się, że norwescy zawodnicy, którzy nie znaleźli się w reprezentacji, muszą zapłacić 75 tysięcy koron norweskich (ok. 36 tys. złotych) za miejsce w kadrze B.

- Jestem jak współsponsor dla Norweskiego Związku Narciarskiego. Musimy zapłacić 75 tysięcy koron, aby być częścią zespołu. Dopiero się okaże, czy było warto - skomentował Tom Hilde.

- Dbamy o to, aby móc wziąć pełną odpowiedzialność za tych, którzy są nieco poniżej poziomu Pucharu Świata. Podlegają temu samemu programowi, co nasi czołowi zawodnicy. Mają więc program Pucharu Świata, ale dostosowany do poziomu, na jakim obecnie się znajdują - tłumaczył Clas Brede Bråthen. - Oczywiście można życzyć sobie, aby sytuacja była odwrotna, ale nie żyjemy w wymarzonym świecie. Alternatywą było nie robienie nic. Zaoferowaliśmy dwunastu zawodnikom udział w tej inicjatywie i każdy z nich ją zaakceptował. A to znak, że oferta była dobra - dodał szef norweskich skoków.