Kilka dni temu prezes Polskiego Związku Narciarskiego, Paweł Włodarczyk, zapowiedział, że w przyszłym sezonie trenera Apoloniusza Tajnera może na stanowisku szkoleniowca kadry A zastąpić ktoś z Finlandii. Jak wiadomo, z Finlandii pochodzi wielu bardzo dobrych trenerów - Hannu Lepistö (trenuje Austriaków), Tommi Nikunen (trener Finów) czy uważany za najlepszego trenera świata Mika Kojonkoski, który obecnie szkoli drużynę norweską.
Po wypowiedzi prezesa Włodarczyka rozpoczęły się spekulacje, którzy trenerzy z kraju tysiąca jezior mogliby zostać "sprowadzeni" do Polski. Od razu można wykluczyć Mikę Kojonkoskiego, który do 2006 roku ma podpisaną umowę z Norweskim Związkiem Narciarskim, oraz aktualnych szkoleniowców kadry fińskiej - Tommiego Nikunena i Kariego Pätäriego. "Wydaje mi się, że Włodarczyk doskonale zdaje sobie sprawę, że jestem zadowolony z mojej trenerskiej ekipy i nikogo nie puszczę do Polski. Zarówno Nikunen, jak i Pätäri mają kontrakty do Igrzysk Olimpijskich w Turynie w 2006 roku" - powiedział Janne Marvaila, szef wyszkolenia w Fińskiej Federacji Narciarskiej.

Być może trenerem polskiej kadry mógłby zostać Hannu Lepistö, który na chwilę obecną jest szkoleniowcem w Austrii. Bierze się pod uwagę także Kariego Yliantilę, który obecenie trenuje w Stanach Zjednoczonych. Yliantila znany jest jako trener najwybitniejszego skoczka narciarskiego w historii dyscypliny - Mattiego Nykänena. W mediach pojawia się także nazwisko Riku Äyri, który wcześniej zajmował się kadrą USA.

Pod lupę może też zostać wzięta postać Ari-Pekki Nikkoli, którego jeszcze kilka lat temu podziwialiśmy na skoczniach świata jako zawodnika. Ostatnio Fin, znany pod pseudonimem "A-P", zajmował się Kazuyoshim Funakim.

W Finlandii jest z pewnością wielu bardzo dobrych trenerów. Czy jednak Polskiemu Związkowi Narciarskiemu uda się pozyskać szkoleniowca, który będzie w stanie dobrze przygotować polskich skoczków, a zarazem nie nadwyręży zbytnio budżetu Związku? Przekonamy się za kilka miesięcy.