Severin Freund triumfował w Trondheim w dość dramatycznych okolicznościach. Niemiec jest zadowolony z wygranej, ale podkreśla, że wolałby nie zawdzięczać zwycięstwa pechowi rywala...
Dotychczas skocznia Granåsen nie była zbyt szczęśliwa dla Niemca - nigdy nie stanął tu na podium:

- Zawsze w Trondheim oddawałem jeden-dwa dobre skoki na treningach, ale nie wychodziło mi to w zawodach. Teraz udało mi się pierwszy raz stanąć na podium - i to w dodatku wygrać. Dlatego to dla mnie ważne zwycięstwo - cieszył się po konkursie Freund.

Początkowo wydawało się, że Niemiec będzie musiał uznać wyższość Stefana Krafta, który z dużą przewagą prowadził po I serii. W finale Austriak miał jednak problem z wiązaniem i lądował dość blisko.

- Nie są to idealne okoliczności do odniesienia zwycięstwa - gdy rywal traci wiązanie w locie i ledwo udaje mu się wylądować - przyznał Freund. - Gratulacje dla Stefana, który był na tyle sprawny, że utrzymał się na obu nogach. Tylko to mnie trochę dziś smuci - nie w taki sposób chcę wygrywać - podkreślił Niemiec, prezentujący prawdziwie sportową postawę.

Dzięki dzisiejszej wygranej Freund objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Różnice nie są jednak duże - Petra Prevca wyprzedza o 34 punkty, a Stefana Krafta - o 46 oczek.

- Mam żółty plastron. Myślę, że do samego finału w Planicy będziemy toczyć bardzo zaciętą walkę o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata! - zakończył mistrz świata z Falun.