Wydawało się, że 135,5 metra, uzyskane przez Severina Freunda, będzie na tych mistrzostwach granicą nie do pokonania. Podczas konkursu drużynowego Niemiec udowodnił, że jest inaczej. Poszybował aż na 143. metr i chociaż nie jest to nowym rekordem skoczni, to i tak ta odległość zostanie zapamiętana na dłużej.
- Dobrze, że nic mi się nie stało - powiedział zaraz po skoku Severin Freund.

Mistrz świata z dużej skoczni musiał lądować już na dwie nogi, mimo że próbował wykonać telemark. Ostatecznie Freund podparł swój niesamowity skok, co spowodowało, że 143 metry nie są nowym rekordem obiektu w Falun.

- Od razu po wybiciu zdałem sobie sprawę, że ten skok będzie bardzo daleki. Czułem, że mam wiatr pod narty. Tak naprawdę byłem nad zeskokiem chyba dwa razy wyżej niż inni skoczkowie. Trochę się bałem, ale nie mogłem o tym za bardzo myśleć. To mogłoby spowodować, że nie wyląduję bezpiecznie i przewrócę się. W takim momencie trzeba wyłączyć mózg i pozwolić, aby ciało samo zaczęło pracować. Byłem wysoko, leciałem szybko. Nie mogłem w pewnym momencie uciąć tego skoku i przedwcześnie wylądować. Gdybym chciał tak zrobić, przy lądowaniu mogłoby być jeszcze gorzej. Próbowałem pozostać stabilny i w jakiś sposób bezpiecznie wrócić na śnieg - skomentował swoją próbę 26-letni Bawarczyk.

Od razu wywiązała się dyskusja, czy nie zostało narażone zdrowie Freunda, który przecież od początku mistrzostw świata w Falun pokazuje niesamowitą formę - Niemiec zdobył dwa złote i jeden srebrny medal. Jak zatem sprawa wygląda z punktu widzenia Niemca? Czy postąpiono słusznie, zapalając zieloną lampkę w takich warunkach i pozwalając mu skakać z takiej belki?

- Wiatr zmieniał się bardzo szybko. Być może w mojej sytuacji bardziej bezpieczne byłoby skakanie z niższej bramki. Inni zawodnicy mi mówili, że często po tym, jak dostawali zielone światło, warunki zmieniały się w ułamku sekundy i wiało jeszcze mocniej. Tak więc odpowiadający za nasze starty Miran Tepes nie był w stanie przewidzieć, jak będzie za krótką chwilę - powiedział Freund.

Dużo mówi się o tym niesamowitym skoku, lecz ostatecznie występ drużyny niemieckiej był bardzo przeciętny - podopieczni Wernera Schustera, główni faworyci do złota, zajęli dopiero piąte miejsce...

- Przed konkursem nie było serii próbnej i być może dlatego mój pierwszy skok nie był najlepszy - przyznał Freund, który w pierwszej próbie uzyskał 123,5 metra. - Drugi za to był niesamowity. Miałem fantastyczne warunki atmosferyczne. - Oczywiście byłoby lepiej, gdybym startował w momencie, kiedy po siedmiu skokach nasza drużyna była na drugim albo trzecim miejscu. Nie jestem jednak rozczarowany. Przecież my i Słoweńcy, a więc zespoły, które wygrywały konkursy drużynowe w tym sezonie, byliśmy poza podium. To pokazuje, że poziom skoków jest wysoki i wyrównany.