Nie tak polscy kibice wyobrażali sobie konkurs o mistrzostwo świata na skoczni normalnej. Dwukrotny mistrz olimpijski, Kamil Stoch, zajął dopiero siedemnastą lokatę...
Lider polskiej kadry uplasował się na dalekim miejscu, nie był nawet najlepszym z naszych reprezentantów.

- Nie udało się. To, co zaprezentowałem, było poniżej mojego poziomu. Inaczej to sobie wyobrażałem. Oceniam ten start na dwóję z plusem - przyznał rozczarowany.

Zderzenie oczekiwań z rzeczywistością było dość brutalne - choć, jak się wydaje, Stoch był na to przygotowany od czwartku:

- Na nic tutaj się nie nastawiałem. Już po pierwszych treningach wiedziałem, że będzie bardzo trudno. Nie potrafiłem znaleźć sposobu na tę skocznię. Miałem złą pozycję najazdową, kierunek odbicia był nieprawidłowy, a w locie nie można było już nic zrobić, bo wszystko dzieje się na progu. Szukałem luzu, swobody, dobrej pozycji najazdowej - tłumaczył po konkursie.

Zawodnik z Zębu był za to zadowolony z występu swoich kolegów z drużyny. Jan Ziobro był ósmy, a Klemens Murańka - wraz ze Stochem - siedemnasty.

- Cieszę się, że oddali dobre skoki. Jasiek zrobił świetną pracę - miejsce w dziesiątce to dla niego duży sukces.

Dla Polaków to już koniec startów na "dziewięćdziesiątce" w Falun. W poniedziałek zawodnicy przenoszą się na sąsiedni obiekt. Tam ma być lepiej.

- Mam nadzieję, że jak najszybciej uda się wyciągnąć wnioski po tym konkursie, a na dużej skoczni wróci radość ze skakania. Jeśli tam wszystko zagra, a Piotrek zacznie oddawać takie skoki, jakie potrafi, będzie naprawdę fajnie - zakończył optymistycznie.