Dzisiejsze ósme miejsce Jana Ziobry z pewnością było sporym zaskoczeniem - nie tylko dla kibiców, ale również dla samego zawodnika. Zwłaszcza gdy przypomnimy sobie kiepskie występy z początku sezonu...
- To w pewnym sensie niespodzianka. Nie myślałem o tym, żeby wejść do dziesiątki, chciałem powtórzyć dobry skok w drugiej serii - mówił Ziobro, który na półmetku rywalizacji był dwunasty. - W duchu wiedziałem, że jeśli tak się stanie, to może być fajnie. Nie pierwszy raz to mi się udało - tak było choćby w Engelbergu, gdzie z dwunastego miejsca wskoczyłem na podium.

Skąd - zdaniem Jaśka - ten nagły wzrost formy?

- Po słabym początku sezonu kilka razy wracaliśmy do Szczyrku, przed mistrzostwami też tam trenowaliśmy. Tam skoki były dobre - aż się zastanawiałem, czy faktycznie skaczę dobrze, czy tylko mi się wydaje. Obserwowałem Kamila, skakałem podobnie jak on. Wtedy uświadomiłem sobie, że skoki są dobre - i że stać mnie na dobry występ w Falun.

Ziobro podkreśla, że do Falun udał się z bardzo pozytywnym nastawieniem i wiarą w sukces.

- Jadąc tutaj wierzyłem, że skoki są dobre. Przyjechałem do Falun pełen optymizmu; z wiarą, że będzie dobrze. Chciałem skakać tak jak w Szczyrku, nic więcej - przyznał w wywiadzie dla Telewizji Polskiej. - Czułem, że to będzie dobry dzień. Celem na sobotnie zawody było zachowanie spokoju - wtedy popełnia się mniej błędów. Udało mi się to zrobić i jestem bardzo zadowolony.

Dobre występy nie tylko Ziobry, ale również Klemensa Murańki oraz - nie licząc gorszych prób - Piotra Żyły i Kamila Stocha pozwalają z optymizmem myśleć o drużynowej rywalizacji na dużej skoczni:

- W drużynie trzeba oddać osiem dobrych skoków. Najpierw skoczmy dobrze, a później zastanawiajmy się, czy będzie z tego medal. Jeśli oddamy dobre skoki, a medalu nie będzie, to i tak będziemy z uśmiechem wracać do Polski - ocenił Ziobro.