Sobota była bez wątpienia jego dniem - jako pierwszy poleciał na odległość 250 metrów, został rekordzistą świata, zwycięzcą konkursu i liderem Pucharu Świata. Niedziela niestety była zupełnie inna...
W sobotę Peter Prevc stwierdził:

- Zwycięstwo z rekordem świata to największe osiągnięcie w mojej dotychczasowej karierze.

Pewnie dlatego oczekiwał, że również niedziela będzie pozytywnym dniem - zamiast tego w kwalifikacjach po skoku na odległość 130 metrów upadł i połamał narty, w pierwszej serii konkursu stracił rekord na rzecz reprezentanta gospodarzy Andersa Fannemela, a w finałowej próbie uzyskał jedynie 110 metrów, przez co konkurs zakończył na odległym szesnastym miejscu.

- To są skoki. Jak już wielokrotnie podkreślałem, w naszym sporcie wszystko może szybko się zmienić - wzloty i upadki... - tłumaczył i podkreślał, że jest zły na siebie i zastanawiał się, co zrobił źle.

- Prawdę mówiąc, nie wiem, co się stało. Wiatr, skok, błąd, wszystko razem... - mówił wyraźnie przybity na antenie słoweńskiej telewizji. - Wiem, gdzie popełniłem błąd w pierwszej próbie, a przy tej... Kiedy wyszedłem z progu, byłem przygotowany, że przelecę nad bulą, a byłem już po prostu na niej. Podobnie było w kwalifikacjach - przyznał.

Goran Janus podkreśla, iż najważniejsze jest, że Prevcowi nie stało się nic poważnego:

- Najważniejsze, że Peter jest cały i zdrowy. Popełnił błąd, a na tym obiekcie najmniejszy błąd bywa bardzo niebezpieczny. A błędy się zdarzają. Przy upadku Petra nie ścisnęło mnie przy sercu, bo miał wszystko pod kontrolą. Byłem przekonany, że upadek nie będzie miał większych konsekwencji. Już się uśmiechał, rozczarowanie potrzyma go kilka godzin, a potem myślami skupi się na mistrzostwach świata w Falun - uspokajał trener.

Zdaniem szkoleniowca w niedzielę jury zachowało się zbyt asekuracyjnie:

- Jury zdecydowało się na zbyt niską belkę. Widzieliśmy bardzo mało lotów nawet w okolice dwusetnego metra - stwierdził Janus. - Gratulacje dla Fannemela za nowy rekord świata. Szkoda, że Wasiliewowi nie udało się ustać - dodał.

Po zawodach w Vikersund Słoweńcy wrócili do kraju, gdzie przed wyjazdem do Falun będą trenować na normalnej skoczni w Kranju.