Swoim 250-metrowym lotem na zawsze zapisał się w historii skoków narciarskich. Bohater dzisiejszego dnia, Peter Prevc, w wyśmienitym humorze opowiadał o tym epokowym osiągnięciu.
Dzisiejszy triumf Prevca to jego piąte zwycięstwo w karierze i czterdziesta wygrana słoweńskiego skoczka w historii Pucharu Świata:

- To fantastyczne. Dla mnie to był idealny dzień, wywalczyłem rekord świata i pierwsze miejsce. Nie mogło być lepiej - powiedział nowy rekordzista. - Dla mnie dzisiaj to nie było tylko 250 metrów; było ich jeszcze więcej - ponad sto, które musiałem utrzymać, aby oddać ten wspaniały skok. Wiedziałem, że jestem w powietrzu nieco wyżej niż we wcześniejszych próbach, przyjąłem dobrą pozycję i czekałem na to, co się stanie. Miałem nawet trochę czasu, aby cieszyć się tym lotem, a potem musiałem przygotować się do lądowania. Po lądowaniu wiedziałem, że będzie rekord. W piątek do rekordu zabrakło mi metra, a lądując miałem jedną linię za sobą, więc wiedziałem, że ta odległość musi wystarczyć na rekord świata - przyznał Słoweniec.

Prevc przyznał, że o ile znalazł czas na to, by cieszyć się skokiem, to jednak na rozmyślanie podczas takiego lotu nie ma już miejsca:

- Kiedy jestem w powietrzu, nie rozmyślam dużo. Walczę o każdy metr. Ważne jest dla mnie, abym właściwie ułożył ręce w powietrzu, a następnie mam nadzieję na najlepsze.

Humor dopisywał słoweńskiemu bohaterowi. Pytany na konferencji prasowej o to, jak się czuje jako pierwszy człowiek, który przekroczył granicę 250 metrów, odpowiedział:

- Nie przekroczyłem jej, wylądowałem tylko dokładnie na niej.

Żartobliwie odpowiedział również na pytanie: czy śnił o rekordzie świata?

- Ja tylko myślałem o idealnym skoku. O czym śniłem, musicie spytać mojego brata, może przez sen mówiłem o rekordzie świata - stwierdził Prevc.

Zdaniem dzisiejszego zwycięzcy na Vikersunbakken można polecieć jeszcze dalej:

- Zawsze można się poprawić, spróbuję tego dokonać. Z nieco większą prędkością można skoczyć dwa-trzy metry dalej. Lądowanie? Tym razem było łatwo. Podczas lądowania jest duże obciążenie fizyczne, ale towarzyszy temu wysoki poziom adrenaliny. A kiedy masz dużo adrenaliny, twój organizm toleruje wszystko - wyjaśniał. - Teraz adrenalina jest wciąż obecna, ale trzeba to wszystko uciszyć. Przede mną kolejny dzień i kolejny konkurs, do którego muszę się dobrze przygotować.

Zapytany, czy przed przyjazdem do Norwegii spodziewał się, że właśnie tutaj nadejdzie historyczny dla niego dzień, odpowiedział:

- Szczerze przyznam, że nie spodziewałem się, iż osiągnę taką odległość. Teraz już trzy razy poleciałem za 240. metr i nie miałbym nic przeciwko, żeby było tak dalej, ale wiem, że przede wszystkim ważna jest technika mojego skoku i na tym muszę się koncentrować.

Słoweniec przyznał również, że podczas pierwszego lotu w piątek towarzyszyły mu pewne obawy:

- Jak na razie wszystko w Vikersund przebiegało dobrze. Podczas pierwszego lotu w piątek byłem nieco przestraszony. Nie chciałem oddać swojego skoku na siłę, jeśli nie wiedziałem, co mnie czeka. Potem wiedziałem, że wszystko jest w porządku, więc mogłem puścić hamulec.

Podczas kwalifikacji Prevc poszybował na odległość 245,5 metra - zabrakło mu zatem jedynie metra do wyrównania rekordu. Czy wczoraj przed snem myślał o tym, jak blisko rekordu lądował?

- W nocy nie. Ale wczoraj po skoku było dla mnie trochę śmieszne, że mi tak mało zabrakło. Byłem bardzo blisko. Dlatego od razu skupiłem się na technice, ponieważ bez niej nie ma takich skoków ani lotów.

Jeszcze w Zakopanem, pytany o to, który z jego sukcesów jest najważniejszy, mówił, że wszystkie są na równi. Teraz przyznaje, że dzisiejsze osiągnięcie to szczególne wydarzenie:

- To jest kamień milowy. Cieszę się, że to mi się udało. Ciężko powiedzieć, czy coś więcej to zmieni. Nie wiem, czy z tego powodu będę lepszy - wyjaśniał.

Dzięki dzisiejszemu zwycięstwu Prevc został również liderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. O zdobyciu Kryształowej Kuli czy medali w Falun jednak nie myśli:

- Cele na dalszą część sezonu pozostają takie same, jak na niedzielę - pozostać skoncentrowanym i kontynuować oddawanie dobrych skoków. Potem zobaczymy, jak skończy się ten sezon. Motywacji na kolejne zawody mi nie brakuje, ale muszę się starać w każdym konkursie, żeby być w czołówce.

Dotychczas jedynym słoweńskim rekordzistą świata był Jože Šlibar, który w 1961 roku skoczył na odległość 141 metrów. Co ciekawe, Peter Prevc poznał go w minioną środę na rozdaniu Bloudkowych nagród.