Podczas mistrzostw świata w Falun zabraknie Roberta Kranjca. Słoweński skoczek nie kwestionuje jednak decyzji trenera i przyznaje, że ten sezon miał wyglądać zgoła inaczej.
Od początku tego roku Kranjec wystąpił w siedmiu konkursach i tylko w jednym - w Zakopanem - zdobył punkty.

- Dobrze trenowałem, sezon zaczął się wspaniale, również z nowych kombinezonów byłem zadowolony, ale potem dopadł mnie kryzys. Jeśli bym wiedział, dlaczego jestem w tym dołku, już bym się z niego wydostał. Nie mam mądrej przyczyny. Ciężko mi, bardzo dużo pracowałem, teraz spróbuję jak najlepiej przygotować się na skandynawskie zawody, a potem wyzwaniem dla mnie będzie Planica - wyjaśniał 33-letni skoczek.

Robert Kranjec występuje w Pucharze Świata od 1998 roku. Teraz trenuje w Planicy, a na koniec tygodnia czekają go loty w Vikersund, gdzie w 2012 roku wywalczył tytuł najlepszego lotnika na świecie. Jak przyznaje, ma nadzieję, że tam znajdzie właściwe czucie:

- Dałbym wszystko, żeby szło lepiej. Wierzyłem, że w Kulm tak jak Jurij poprawię swoje wyniki, ale miałem słabe warunki i nic nie wyszło. Po sezonie usiądę i będę analizował, co było nie tak, że to wszystko się tak potoczyło.

Decyzję Gorana Janusa uważa za logiczną i nie ma nikomu za złe, że zamiast niego do Falun pojedzie Matjaž Pungertar:

- Po ostatnich wynikach jasno widać, że jestem szóstym czy siódmym Słoweńcem, i że mnie nie będzie w drużynie - nawet jeśli w Titisee-Neustadt bym świetnie skakał. Matjaž Pungertar zasłużenie dostał powołanie. Ciężko powiedzieć, czy było za dużo konkursów. Wszystko jest możliwe, w skokach wszystko szybko się zmienia na lepsze albo na gorsze. Może po prostu się "wypaliłem", może powinienem był zostać w domu i trenować w spokoju - stwierdził. - Zwłaszcza po pierwszych niepowodzeniach było ciężko. Porażka to wstrząs psychologiczny, nie ufasz sobie więcej. Mam psychologa, chcę czym prędzej zakończyć ten kryzys, ale nie jestem maszyną. Miałem kryzysy, ale takiego poważnego jeszcze nie...

Po decyzji Gorana Janusa pojawiło się wiele komentarzy, że to może być "początek końca" kariery Kranjca. Słoweniec przyznaje, że wciąż ma motywację do skoków, szczególnie tych na przebudowanej skoczni w Planicy i jedno odnośnie końca jego kariery jest pewne:

- Kiedy się wypalę, to się wypalę, ale na pewno ostatni skok w karierze oddam w Planicy - zapowiedział.

Słoweńcy do Vikersund pojadą w najmocniejszym składzie - Peter Prevc, Jernej Damjan, Jurij Tepeš, Robert Kranjec, Nejc Dežman, Tomaž Naglič i Anže Semenič. W Norwegii zabraknie Matjaža Pungertara:

- Taka była jego wola, że teraz będzie trenować. W Neustadt trochę go dręczyło, dlatego uszanowałem wolę skoczka i umożliwiłem mu trening pod okiem klubowego trenera - wyjaśnił Goran Janus.