Mimo dobrej dyspozycji w Willingen Roman Koudelka przyznaje, że zaczyna odczuwać trudy tego sezonu. Czeski skoczek, wbrew wcześniejszym zapowiedziom, nie pojedzie do Vikersund, aby jak najlepiej przygotować się do najważniejszej imprezy sezonu - mistrzostw świata w Falun.
W drugim indywidualnym konkursie w Willingen Koudelka po raz kolejny w tym sezonie stanął na podium:

- Roman w drugiej rundzie pokazał wspaniały występ, tym razem to nie było szczęście, ale naprawdę piękny i udany skok - ocenił Richard Schallert. - Jestem bardzo zadowolony również z Jakuba Jandy. Przez cały weekend pokazywał ładne skoki i mam nadzieję, że jego dyspozycja pójdzie w górę - pochwalił drugiego ze swoich podopiecznych Austriak.

Z kolejnego miejsca na podium cieszył się również sam Koudelka, który przyznaje, że zaczyna odczuwać trudy sezonu:

- Jestem w pełni zadowolony. Richard mnie chwalił. Powiedział, że w drugiej rundzie oddałem taki skok, jakiego jeszcze nie było w tym sezonie. Cieszę się, że tak się stało. Miałem pewne problemy, zaczynałem być bardzo zmęczony. Testy nie wychodziły, ich wyniki były bardzo złe. Dlatego w przyszłym tygodniu będę miał więcej wolnego - najpierw, aby móc odpocząć, a potem, by w pełni przygotować się do mistrzostw - tłumaczył 25-letni skoczek.

Jak przyznaje czeski zawodnik, o swoich problemach wiedział jeszcze przed testami, ale plan na kolejne dni jest już opracowany:

- Poznaję to po tym, że nie mam mocy w nogach. Wiedziałem o tym, a testy tylko to potwierdziły. Było tego dużo - podróż do Japonii, powrót, wszystko bez odpoczynku. Teraz dopiero w środę będę trenował, do tego czasu mam wolne. Nogi doprowadzą się do porządku, odpoczną, abym po kolejnych zawodach w Titisee-Neustadt mógł porządnie potrenować.

Mühlenkopfschanze jest jedną z ulubionych skoczni Koudelki:

- Lubię Willingen, atmosfera jest świetna, dużo ludzi i dopingu. Porównałbym te zawody do Turnieju Czterech Skoczni. Skocznia jest duża i bardzo mi odpowiada. Cieszę się skokami i chętnie tam wracam. W Willingen byłem na podium już trzy lata temu i teraz ponownie. Świadczy to o tym, że obiekt mi pasuje. Podoba mi się najazd i profil. Dla mnie jest podobna do mamuta, ale to jest inna liga, bo na mamutach skaczemy około dwustu trzydziestu metrów albo i dalej.

Tuż przed mistrzostwami świata w Falun Puchar Świata przeniesie się do Vikersund na kolejne zawody na mamuciej skoczni - wielu sportowców planuje je odpuścić, Czech także. Czy nie żal mu zawodów na mamucie?

- Nie bardzo, jestem już zmęczony, z Richiem mamy plan. On nawet nie chciał, abym leciał do Japonii. Nie smuci mnie to, nic nie można zrobić. Pierwszeństwo mają mistrzostwa świata - przyznał Koudelka.

Po zawodach w Willingen, po raz pierwszy od Turnieju Czterech Skoczni, Czech wrócił do pierwszej trójki klasyfikacji generalnej PŚ:

- To piękne, kiedy patrzę na klasyfikację. Ale tuż za mną jest Severin Freund - wyprzedzam go tylko o trzy punkty. Nie poleciał do Japonii, odpoczął i skacze stabilnie. Za mną jest jeszcze Hayböck, któremu teraz nie szło, ale to może się zmienić. Pojadę do Neustadt, loty pominę i zobaczymy jako który pojadę na mistrzostwa. Miło się patrzy na tę klasyfikację, ale reszta pojedzie do Vikersund, a ja nie, mogą mnie więc przeskoczyć.

Koudelka pominie zawody w Vikersund, ale czy ma jakiś cel dotyczący właśnie klasyfikacji generalnej?

- To zależy, sezon trwa. Na początku powiedziałem, że byłoby wspaniale, gdybym zebrał tysiąc punktów. Teraz mam ich 916. Mam nadzieję, że jeszcze trochę wpadnie, dodamy punkty i wtedy się zobaczy. Z tego sezonu jestem zadowolony. Czekają mnie jeszcze mistrzostwa świata, ale widać, że dobrze przepracowaliśmy lato - stwierdził Koudelka.