Po piątkowym zwycięstwie dzisiejsza siódma lokata Kamila Stocha może wydawać się porażką. Polak przyznaje, że popełnia błędy, jednak ze spokojem patrzy na swoją formę w kontekście mistrzostw świata...
W piątek zwycięstwo, wczoraj dyskwalifikacja - czy ta huśtawka nastrojów nie przeszkodziła Kamilowi Stochowi w oddawaniu dobrych skoków w niedzielę?

- Nie musiałem niczego udowadniać. Starałem się dziś skakać normalnie, ale nie miałem tyle szczęścia co w piątek. Poza tym nie ustrzegłem się błędów, w moich skokach zabrakło swobody. Były trochę spóźnione, przez co odbicie nie było takie płynne i brakowało energii - przyznał Polak.

W pierwszej serii Stoch poleciał na odległość 143,5 metra - był szósty. W finale nie lądował już tak daleko (136,5 m), przez co spadł na siódme miejsce.

- Tor nie był tak szybki jak w pierwszej serii. W połowie rozbiegu poczułem lekkie przytrzymanie i straciłem trochę równowagę - tłumaczył. - Mimo to oddałem solidny skok.

Polak nie martwi się jednak o swoją dyspozycję w kontekście przygotowań do zbliżających się mistrzostw świata w Falun.

- Jestem na dobrym poziomie, w dobrej formie. Teraz w spokoju będę realizował swój plan. Do Titisee-Neustadt pojadę z dużą pewnością siebie - zakończył.