Jeden z ojców sukcesu Kamila Stocha. Skromny, pracowity, cierpliwy. Jaki jest prywatnie trener polskiej reprezentacji skoczków narciarskich, Łukasz Kruczek?
Były kadrowicz, obecnie szkoleniowiec, to miłośnik wypraw rowerowych. W 2014 roku na dwóch kółkach pokonał ponad dwa tysiące kilometrów. Jak na sezon olimpijski, mnóstwo wyjazdów, wydarzeń związanych z najważniejszą imprezą w roku - to dobry wynik.

- Zaczęliśmy jeździć z Piotrkiem Fijasem, byłym skoczkiem, obecnie również trenerem. W pewnym momencie nasze drogi się rozeszły. Ze względu na stare urazy Piotrek woli jeżdżenie po twardym asfalcie, a ja wolę „pocisnąć” w góry. Nawet na krótszy, ale bardziej ekstremalny wyjazd. Jeśli w 2,5 godziny zrobię 25 km, to wszystko. Ostatnia średnia to 10 km/h. W sam raz, żeby się poruszać i zmęczyć - opowiada Łukasz Kruczek.

Sam przyznaje, że choć nie ma przejażdżki zbyt wiele czasu, to podczas nich zawsze przychodzą do głowy ciekawe pomysły.

- Podczas jazdy do głowy przychodzą same dobre pomysły. Wiele razy zdarzyło się, że w niedzielę po południu dzwoniłem do Grześka Sobczyka, jednego z asystentów: „Słuchaj, mam pomysł!”. Nim dokończę jaki, słyszę: „Znowuś był na rowerze?” - śmieje się trener.

Łukasz Kruczek karierę skoczka narciarskiego zakończył po sezonie 2002/2003. Już wtedy rozpoczął pracę na stanowisku asystenta pierwszego trenera - wówczas Heinza Kuttina. Czy w domu szkoleniowca znajduje się jeszcze kombinezon do skakania?

- Strój nie, narty tak - żadne nie są moje. Jedne chyba po Adamie Małyszu. Kiedyś zostały i tak stoją. Adam już chyba też skakał nie będzie - przyznał.

Najlepszy trener ostatnich dwóch lat (według plebiscytu „Przeglądu Sportowego”) jest przede wszystkim ojcem trójki dzieci. Małe jednak szanse, aby synowie poszli w ślady taty. Jedyna nadzieja w córce.

- Synowie na 150 procent nie będą mieli nic wspólnego ze sportem; zobaczymy, co z córką. Kiedyś była na skoczni i próbowała zjeżdżać z góry, ale po sukcesie siatkarzy zaczęła trenować. Nie powstrzymuję jej. Jeśli tylko siatkówka ma być jej pasją, to jak najbardziej będą ją wspierał - przyznał.

Sportowcy i trenerzy niewiele czasu spędzają w domach. Nie ma nic dziwnego w tym, że gdy przebywają wśród najbliższych, chcą na chwilę zapomnieć o sporcie i pracy.

- W naszym domu zbyt wiele sportu nie ma, jesteśmy normalną rodziną. Transmisje oglądam, ale tylko tych dyscyplin, które lubię. Nie jestem zapalonym kibicem, bardziej „Januszem”, fanem z doskoku, kiedy Polacy osiągają sukcesy. W ubiegłym roku sporo ich było, siatkówkę obejrzeliśmy od pierwszego do ostatniego meczu. Ale za piłką ręczną nie przepadam - zakończył Łukasz Kruczek.