Polscy kibice ciągle żyją powrotem Kamila Stocha na najwyższy stopień podium w zawodach Pucharu Świata. Nasz skoczek również się cieszy z coraz bardziej stabilnej formy...
- Patrzę na wyniki... No, jest OK. Po konkursie drużynowym czułem, że jestem bardzo blisko wysokiej dyspozycji i tego, co chciałem osiągnąć w ostatnich tygodniach - mówił w po niedzielnym konkursie Stoch. Polak pokazał sporą pewność siebie już w sobotę: - Zabawne jest też to, że gdy w sobotę odbierałem nagrodę, powiedziałem: "do zobaczenia jutro w tym miejscu" - przypomniał.

Zwycięstwo - pierwsze od powrotu na skocznię po kontuzji stawu skokowego - przyszło chyba w najlepszym możliwym miejscu. Wielka Krokiew ma szczególne znaczenie dla podwójnego mistrza olimpijskiego - to "jego" skocznia, to tutaj wygrał swoje pierwsze zawody PŚ. Stoch po konkursie nie mógł uwierzyć w to, co się stało:

- Cały czas wydaje mi się, że jestem we śnie - takim, z którego człowiek nie chce się obudzić. Moim marzeniem było stanąć na podium i zaśpiewać z kibicami hymn - mówił szczęśliwy skoczek z Zębu. - Nie jestem zaskoczony, bardzo ciężko na to pracowałem. Przygotowując się do tego sezonu miałem na uwadze Puchar Świata w Polsce. Takie skoki, jakie oddawałem w Zakopanem, chciałem oddawać także w Wiśle - w kwalifikacjach mi się udało, w konkursie niestety nie. Od początku weekendu w Zakopanem każdy skok był jednak bardzo dobry. Tym bardziej cieszę się, że ustabilizowałem swoją dyspozycję - nie skaczę w kratkę - podkreślił.

Już podczas Turnieju Czterech Skoczni Łukasz Kruczek stwierdził, że już nie ma potrzeby poruszać tematu kontuzji Kamila. Mistrz olimpijski przyznaje jednak, że dopiero niedawno powrócił do normalnych ćwiczeń z pełnym obciążeniem:

- W zeszłym tygodniu zacząłem trenować na 100% - bez obaw, że może odnowić się uraz czy że przy jakimś obciążeniu mogę czuć ból. Trenuję tak, jak trenowałem przed kontuzją. Skoki, jakie oddawałem w Zakopanem, też były na 100% - łącznie z telemarkiem, o który bałem się do tej pory najbardziej. Był pełen komfort, nie musiałem niczym się przejmować - zaznaczył Stoch.

Podczas gdy Kamil cieszył się ze zwycięstwa, pozostali nasi skoczkowie zajęli dalsze lokaty. Zauważalny jest jednak postęp w stosunku do początku sezonu:

- Czterech zawodników z punktami to nie jest zły wynik - ocenił Stoch. - Myślę, że każdego z nich stać na jeszcze lepsze rezultaty - Piotrek na pewno jest w stanie wchodzić do dziesiątki, Maciek - do piętnastki. Klimek skoczył przyzwoicie, nikt od niego nie wymaga, aby już teraz wygrywał. Szkoda mi Olka Zniszczoła, bo przez cały weekend skakał fajnie, powtarzalnie... Drużyna zrobiła krok do przodu. Teraz każdy z nas powinien poczuć pewność, że wszystko jest na dobrej drodze - będziemy spokojnie pracować, krok po kroku realizować swoje zadania i wszystko jest możliwe - stwierdził.

Polak odniósł się także do komentarza Jana Ziobro, który powiedział, że nasi zawodnicy skaczą jak łajzy:

- Nie można się cieszyć z takich wyników - no, ja mogę (śmiech) - ale nie można też być dla siebie zbyt surowym. Każdy wie, ile pracy wkłada w swoje przygotowania i na co go stać. Trzeba stawiać sobie cel adekwatny do aktualnych możliwości. Ja postawiłem sobie wyłącznie cel zadaniowy - i to też mnie uratowało, bo gdybym chciał na siłę wygrać, to na pewno by się tak nie stało. Każdego z chłopaków stać na to, żeby zdobywać punkty w każdym konkursie - oni sami muszą tylko w to uwierzyć. Nie chcę ich oceniać, mówić, co robią źle i co powinni robić inaczej - oni sami najlepiej to wiedzą - zakończył Stoch.