Słoweńscy skoczkowie po Turnieju Czterech Skoczni i lotach na Kulm nie mieli zbyt dużo czasu na odpoczynek. Już dzisiaj wyruszają na zawody do Polski, a - jak poinformował Goran Janus - Słoweńcy również w Japonii zameldują się w najsilniejszym składzie.
W poniedziałek rano skoczkowie odbyli trening kondycyjny na stadionie w Kranju, a kilka godzin później w Lublanie wzięli udział w konferencji prasowej, podczas której - zgodnie z tradycją - szampanem i tortem świętowali trzecie miejsce w klasyfikacji końcowej Turnieju Czterech Skoczni Petra Prevca i trzecią lokatę Jurija Tepeša w konkursie lotów na Kulm.

- Jestem bardzo zadowolony z tego, co osiągnęliśmy na Turnieju Czterech Skoczni i na Kulm. Szkoda, że nie odbył się niedzielny konkurs w Bad Mitterndorf, ale wierzę, że w zastępstwie będą dodatkowe zawody w Vikersund. Siłę słoweńskiej drużyny widać w tym, że dziewięciu zawodników zdobyło pucharowe punkty. Niektórzy są może trochę "dłużnikami", ale sezon jest długi i szybko mogą się poprawić - stwierdził Janus.

O sile drużyny świadczy również to, że miano najlepszego Słoweńca w poszczególnych konkursach nie jest przypisane jednemu zawodnikowi - raz jest nim Prevc, a innym razem Damjan, Pungertar czy ostatnio Tepeš:

- Czekamy jeszcze na Kranjca, który jest dobrze przygotowany, ale na Kulm miał pecha do wiatru. Jako trener cieszę się z każdego z zawodników. W każdym konkursie trzeba walczyć na maksimum - powiedział szkoleniowiec słoweńskiej reprezentacji.

- Jestem w środku trudnego okresu, dlatego muszę coś zmienić, żeby się z tego wyplątać. Im szybciej, tym lepiej. Dzięki temu będę mocniejszy w przyszłości. Również pewne sprawy na skoczni ciągnęły mnie w dół, więc trzeba się od tego odciąć i pewne rzeczy zacząć robić w inny sposób - wyznał Kranjec.

W pierwsze dziesiątce Pucharu Świata jedynie Peter Prevc pozostaje bez zwycięstwa, mimo że zajmuje wysokie trzecie miejsce:

- Musimy być cierpliwi i mieć w końcu trochę sportowego szczęścia. Skoki Prevca są na wyższym poziomie niż w tym czasie w ubiegłym roku, przede wszystkim jest bardziej stabilny. Na jego zwycięstwo musimy jeszcze trochę poczekać - wyjaśniał Janus.

Ze szkoleniowcem zgadza się sam zawodnik:

- W ostatnich zawodach naprawdę nie mam nadmiaru sportowego szczęścia, co mnie złości. Najwyraźniej będę musiał o tym pomówić z ojcem Jurija - żartował Prevc. - Forma jest na dobrym poziomie, wszystko działa tak, że jestem stabilny - zarówno w metrach, jak i punktach. Stabilność jest, ale teraz trzeba zrobić krok do przodu - przyznał trzeci zawodnik klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Bardzo udany powrót do Pucharu Świata miał - trzeci na Kulm - Jurij Tepeš, który nie wziął udziału w 63. Turnieju Czterech Skoczni:

- Naprawdę czekałem na te loty, ale z takimi skokami, jakie były przed Engelbergiem, nawet na lotach nie byłbym na pierwszym planie. W Planicy trenowałem i wierzyłem, że wyjdzie mi to na dobre, ale nie wiedziałem, jak dobry jestem w odniesieniu do światowej czołówki.

W pierwszym konkursie lotów w tym sezonie bardzo dobrze spisali się również Jernej Damjan, jak i Rok Justin:

- Byłem bardzo szczęśliwy, że Goran wziął mnie na loty i wierzy we mnie. Cieszyłem się każdym skokiem, przy każdym lądowaniu na mojej twarzy gościł uśmiech. Pokazałem solidne skoki, szczęście też było mojej stronie, dlatego wylądowałem w trzydziestce - powiedział Justin.

- Wyniki są efektem pracy, od pewnego czasu zdecydowałem, że zacznę trenować trochę inaczej. Kierunek jest właściwy, wyniki przychodzą i cieszę się, że na Kulm poprawiłem się w stosunku do dwóch ostatnich konkursów turnieju - ocenił Damjan.

Z kolei Matjaž Pungertar i Nejc Dežman liczą, że kolejne starty będą dla nich bardziej udane.

- Na mamucie nie poszło mi najlepiej, nie mogę być z tego zadowolony. W przeciwieństwie do drugiej części turnieju, która mnie satysfakcjonuje. Forma jest dobra, mam właściwe czucie i jestem porządnie przygotowany fizycznie - stwierdził Pungertar.

- Prawdą jest, że - ogólnie rzecz biorąc - miałem trochę pecha, ale również nie skakałem tak, jak w Bischofshofen. Byłem trochę rozczarowany, ale trzeba podnieść głowę i iść dalej - zapowiedział Dežman.

W Polsce, jak i w japońskim Sapporo Słoweńcy wystąpią w swoim najsilniejszym składzie:

- Teraz jedziemy do Wisły, gdzie drużyna będzie taka sama, jak na Kulm. Ci sami zawodnicy pojadą również do Sapporo, a potem zobaczymy, jak będzie dalej. Wszystko zależy od Pucharu Kontynentalnego - kwotę można wypracować, a możliwości ku temu będzie wiele - poinformował słoweński szkoleniowiec.