Po wczorajszym katastrofalnym występie Sven Hannawald przedwcześnie wyjechał z Zakopanego. Podjął tę decyzję jeszcze wczoraj przed zaśnięciem i dziś z samego rana opuścił stolicę Tatr. Jak sam mówi, jest mu bardzo przykro traktować w ten sposób kibiców - bardzo pozytywnie ocenia obecną atmosferę w Zakopanem - ale "trening w konkursie nie ma sensu". Jak wielu innych skoczków z czołówki, odpuszcza także konkursy PŚ w Japonii. Jako ciągle jeszcze aktualny mistrz świata w lotach chce przede wszystkim dobrze zaprezentować się na skoczni mamuciej w Oberstdorfie - i na nowe MŚ w Planicy. Czy jest możliwe, by przy tak słabej obecnej formie po raz trzeci został mistrzem? Zdarzały mu się już błyskawiczne powroty...
Sven podkreśla, że nie ma mowy o nagłym końcu kariery. Jednak kolejny raz ma kryzys formy - tym razem zupełnie nieoczekiwany. Ci, którzy rozmawiali z nim po trudnej decyzji, mówią, że jest "raczej zagubiony niż załamany". Wyniki na treningach nie były złe, ale nie przekłada się to na wyniki w konkursie. Sven nigdy nie miał automatyzmu cechującego choćby Małysza, jego emocje mają ogromny wpływ na jego skoki. Teraz nie może odnaleźć radości płynącej ze skoku. To powoduje czysto fizyczne trudności. Brakuje dawnej elegancji w powietrzu, zamiast tego jest walka o każdy metr, uczucie, jakby "powietrze było pełne kleju". Skąd może przyjść oczyszczająca ulewa, która je odświeży?
Smutne jest, że wielu fanów, zainteresowanych tylko zwycięzcami, odwraca się od Hanniego. Jego popularność w Niemczech wg badań spadła z 85 na 57%. Wsparcie kibiców jest konieczne dla dobrej formy. Pozostaje mieć nadzieję, że Sven, z ciężkim sercem wyjeżdżający z Tatr - ma świadomość, że niektórzy przyjechali tam właśnie dla niego.
Więcej na www.hanni.skokinarciarskie.com