Po udanym konkursie w Innsbrucku nasi skoczkowie kontynuowali dobrą passę podczas kwalifikacji w Bischofshofen. Awans wywalczyło pięciu Polaków, a bohaterem dnia został Aleksander Zniszczoł...
Najwyżej spośród naszych reprezentantów uplasował się Piotr Żyła. Wiślanin oddał jeden z najdalszych skoków serii - wylądował na 135 metrze.

- Skok był bardzo fajny - płynny, automatyczny. Taki, na jaki mnie stać - przyznał, powtarzając utartą formułkę. - Nic, tylko się cieszyć.

Polak znany jest z tego, że niezbyt lubi obiekt im. Paula Ausserleitnera. Dzisiaj go jednak ujarzmił:

- Nigdy nie przepadałem za tą skocznią. Ma długi, nudny rozbieg. Ale jakoś sobie poradziłem. Myślałem, że przysnę, ale stwierdziłem, że lepiej nie będę spał... - śmiał się Żyła. - Najlepiej nie myśleć, kiedy trzeba się odbić. To wychodzi automatycznie. Teraz też jechałem sobie, a nogi same mi się wyprostowały - dodał w swoim stylu.

Dobry rezultat uzyskał także Kamil Stoch - 129,5 metra dało mu trzynastą lokatę.

- Uważam, że ten skok był dobry. Może to nie są jeszcze moje najlepsze skoki, ale jak na moją obecną dyspozycję, to był skok na 100%. Stać mnie jednak na dużo więcej. Potrzebuję czasu, treningu. Muszę wzmocnić się fizycznie, bo odczuwam trudy turnieju - mówił mistrz olimpijski. - Brakuje mi rytmu zawodów, dobrej bazy w postaci kilkunastu czy kilkudziesięciu dobrych skoków, zwłaszcza oddanych na treningach. Bazę fizyczną budowałem przez całe lato i jesień. Brakuje mi jednak tego miesiąca, kiedy siedziałem w domu - wtedy miałem się rozkręcać - tłumaczył Stoch.

Polak odniósł się także do kilku upadków, jakie dzisiaj widzieliśmy - leżeli m.in. Nicholas Fairall i Daiki Ito.

- Na zeskoku był świeży śnieg. Gdy ktoś to zbyt mocno zlekceważył albo wyląował zbyt pochylony do przodu, mógł troszkę się zdziwić - stwierdził.

Niewątpliwym bohaterem polskich kibiców był także Aleksander Zniszczoł. Sympatyczny zawodnik z Wisły miał problemy już przy odbiciu od belki startowej i długo wydawało się, że nie awansuje do jutrzejszego konkursu.

- Belka na tej skoczni jest umiejscowiona nisko - chyba za bardzo, bo złapała mi część mojego buta i mnie trzymała. Trudno było się pozbierać. Wybiło mnie to z równowagi. Gdybym nie wszedł do konkursu, mocno bym się zdenerwował - przyznał Polak, któremu awans do zawodów "uratował" swoim upadkiem Daiki Ito.

- Być może to była wina organizatorów - kontynuował wiślanin. - Powiedziałbym kilka słów, ale lepiej siedzieć cicho. Mam nadzieję, że trenerzy to gdzieś zgłoszą.

Zawodnik kadry B jest zadowolony ze swojej obecnej dyspozycji - obok Stocha, Żyły i Kubackiego to on kwalifikował się do wszystkich konkursów Turnieju Czterech Skoczni.

- Mam najlepszą formę od trzech lat. Wiem, że stać mnie na dobre próby. Czuję się pewnie. Cieszę się, że jestem trzecim-czwartym zawodnikiem drużyny narodowej - przyznał.

Do sytuacji na belce odniósł się także trener Łukasz Kruczek:

- To bardzo nietypowa sytuacja. Złapało buta pod belką i skończyło się takim pół-upadkiem. Na szczęście Olek zdążył się pozbierać i oddał całkiem dobry skok. Zatrzymanie spowodowało znaczny spadek prędkości, co jest porównywalne ze skokiem z kilku belek niżej - opowiadał szkoleniowiec, który był zadowolony z występu swoich podopiecznych:

- Solidne skoki pokazali Piotrek Żyła i Kamil Stoch, dobrze zaprezentował się też Dawid Kubacki. W końcu lepiej wypadł Bartek Kłusek, czego efektem jest kwalifikacja - podsumował.