Na Bergisel Anders Jacobsen nie skakał tak dobrze, jak w konkursie noworocznym, a i rękawy w kombinezonie Norwega nie były już tak długie. Przed konkursem reprymendy udzielił Jacobsenowi Sepp Gratzer.
Sepp Gratzer, odpowiedzialny z ramienia FIS za kontrolę sprzętu, przyznał, że odbył poważną rozmowę z Andersem Jacobsenem:

- Powiedziałem Jacobsenowi, że to, co zrobił z kombinezonem, nie było dobrym pomysłem, że to nie było fair. Powiedziałem mu również, że to niegodne tak wielkiego sportowca.

Gratzer znany jest z tego, że wykonuje swoją pracę bardzo sumiennie oraz dokładnie i nie waha się sięgnąć po najostrzejsze kary. W tym sezonie zdyskwalifikował już Norwegów - Joachima Hauera i Johanna Forfanga - za naruszenie przepisów.

- Anders obiecał mi na wiarę i honor, że to był ostatni raz - wyjaśnił.

Austriak, pytany o to, ile metrów - jego zdaniem - zyskał Anders Jacobsen na manipulacjach przy rękawach, powiedział:

- To nie jest kwestia jednego, dwóch, czy czterech dodatkowych metrów. To kwestia zasad, które obowiązują wszystkich.

Anders Jacobsen przyznał, że przeprosił Seppa Gratzera za zaistniałą sytuację już w Garmisch-Partenkirchen:

- Przesłanie było jasne i proste. Problem z kombinezonem został wskazany. Wytłumaczyłem się i przeprosiłem. Jednak nie doszło do żadnego naruszenia przepisów - poinformował norweski skoczek.

Ataki o łamanie przepisów odpiera również główny trener reprezentacji Norwegii:

- To nie oszustwo. To szara strefa. Wszyscy starają się optymalizować sprzęt, a następnie przesuwać granice, dotyczy to nart, butów i kombinezonów. To wszystko jest potrzebne, a wszyscy, którzy tego próbują, dostają ostrzeżenia albo dyskwalifikację - powiedział Alexander Stöckl.