Zawody na Bergisel pogrzebały szanse Petra Prevca na triumf w 63. Turnieju Czterech Skoczni. Słoweński skoczek nie krył rozczarowania po zajęciu jedenastego miejsca w trzecim konkursie niemiecko-austriackiej imprezy.
Już wczoraj Peter Prevc nie błyszczał - na trzy skoki (treningi i kwalifikacje) udał mu się jeden, treningowy. Nieudana próba w kwalifikacjach uplasowała go na 33. miejscu, przez co nie skakał w tym samym czasie co jego główni rywale - Stefan Kraft i Michael Hayboeck:

- Za mną ciężki dzień. Dzisiejszy wynik jest słaby. No, może bardzo średni, ale to efekt wczorajszych kwalifikacji - wyjaśniał 22-letni Słoweniec. W sumie wszystko zaczęło się już dzień wcześniej. W kwalifikacjach nie skoczyłem dobrze. Jeśli skoczyłbym lepiej, to w pierwszej serii wystąpiłbym na końcu, podobnie gdybym skoczył jeszcze gorzej. A tak skakałem w połowie stawki, kiedy mieliśmy trudniejsze warunki niż startujący na koniec pierwszej serii. Dlatego było trudno kontrolować to, jak rozwinęła się pierwsza seria. W drugiej miałem lepsze warunki i lepszą próbę. Skoczyłem trochę lepiej, ze złością. Powiedziałem sobie: będzie, jak będzie. Nie zważałem więcej na każdą część swojego ciała. Bardziej odpuściłem, więc głowa zrobiła swoje.

W konkursie w Innsbrucku Peter Prevc skoczył na odległość 123 i 133 metrów, przez co strata do prowadzącego w klasyfikacji turnieju Stefana Krafta powiększyła się z 1,1 do 29,4 punktu. Tym samym podopieczny Gorana Janusa stracił szansę na zwycięstwo w tej edycji prestiżowej imprezy:

- Teraz jestem bardzo rozczarowany, ale myślę, że najgorsze przyjdzie jutro. Zobaczymy. Spróbuję zapamiętać Innsbruck i wyciągnąć z tego coś dobrego. Dla mnie Innsbruck był szkołą, ale nie wiem, dlaczego musiało do tego dojść. Nie było problemem to, że nie koncentrowałem się na skokach. Może za bardzo chciałem się kontrolować i przez to za bardzo uważałem na wszystko - przyznał w niedzielę Prevc, który po finałowym skoku Stefana Krafta jako pierwszy pogratulował mu świetnego występu.