Media rozpisują się na temat kombinezonu zwycięzcy z Garmisch-Partenkirchen, Andersa Jacobsena. On sam musi odpierać zarzuty dotyczące manipulacji przy swoim stroju...
Na Bergisel wszyscy fotografowie i operatorzy skupili swoją uwagę na Andersie Jacobsenie, a dokładniej na jego stroju:

- Ledwo założyłem kombinezon, a od razu wszyscy zaczęli robić zdjęcia i zastanawiać się, dlaczego skaczę tak daleko. Będą robić zdjęcia wszystkiego, ale dobrze... Byli tak natarczywi, że musiałem ich odepchnąć. Przy pierwszym skoku byłem tym sfrustrowany, ale już przy drugim uśmiechałem się do nich. Tym, którzy podchodzili za blisko, podkładałem nogę - z humorem komentował Jacobsen. - Kiedy miałem trzydziestu fotografów wokół siebie na górze, czułem się tym zmęczony, ale to chyba wystarczający dowód, że nie oszukuję. Zawsze najgorzej jest w Austrii, oni wiszą nad tobą jak sępy.

Szkoleniowiec norweskiej reprezentacji nie jest zaskoczony zaistniałą sytuacją, spekulacje dotyczące modyfikacji sprzętu pojawiały się już w poprzednich edycjach Turnieju Czterech Skoczni:

- Niektórzy próbują zrobić coś z niczego. Mamy już z tym doświadczenie. Czekałem tylko aż wymyślą coś na Jacobsena. FIS odpowiada za kontrole. To tylko doskonała technika skoku sprawia, że Anders lata tak daleko - stwierdził stanowczo Alexander Stöckl. - Tak samo było trzy lata temu. Myślą, że udało nam się znaleźć coś nowego i chcą się temu dokładnie przyglądać. Mogą podejść jak blisko chcą, ale i tak nic nie znajdą - zapewnia trener Norwegów.

- To typowe, jeśli chodzi o Turniej Czterech Skoczni. Dwa lata temu było dokładnie tak samo. Wtedy mieliśmy trochę nowego sprzętu, zgodnego z przepisami, który został zatwierdzony. Niech ludzie wierzą, w co chcą, ale my przechodzimy kontrolę - wtórował szkoleniowcowi Anders Jacobsen. - Teraz nie mamy nowego sprzętu. To są tylko pomówienia. Cały sprzęt we wszystkich dyscyplinach sportowych przez cały czas podlega kontroli. Nie czuję, abym musiał się bronić. Nie mam jak się do tego odnieść. Ale to jest trochę męczące, kiedy stawiają ci takie zarzuty. Mogę tylko powiedzieć, że przeszedłem takie same kontrole jak inni.

Szef komitetu ds. sprzętu Międzynarodowej Federacji Narciarskiej Bertil Pålsrud, który jest delegatem podczas zawodów w Innsbruku, podkreśla:

- Spoczywająca na mnie kontrola sprzętu realizowana przez FIS jest solidna. Na przestrzeni ostatnich lat pojawiało się wiele zarzutów, ale wiele z nich było bezzasadnych. Jest też wielu, którzy starają się przesuwać granice, ale wówczas, kiedy zostaje to wykryte, kończy się dyskwalifikacją - stwierdził Pålsrud.