Roman Koudelka był typowany na głównego faworyta do zwycięstwa w 63. Turnieju czterech Skoczni. Jednak niezbyt dobry występ w Ga-Pa na ulubionym obiekcie Czecha oznacza dla niego koniec marzeń o triumfie w tej edycji prestiżowej imprezy.
W Garmish-Partenkirchen Koudelka skoczył na odległość 132,5 i 133 metrów, co pozwoliło mu zająć dopiero jedenaste miejsce.

- Warunki mi sprzyjały, były całkiem dobre. Ale jakoś nie czułem mocy w nogach. Było jakby trochę ospałe. Nie mogłem nic z tym zrobić. Jedenaste miejsce na tej skoczni jest zdecydowanie rozczarowaniem, bo dobrze skakałem w treningach i uwielbiam tę skocznię. Ale niestety... - powiedział rozczarowany Czech. - Rozmawialiśmy z Richardem, że skok w pierwszej rundzie nie był zły, ale nie wiem dlaczego nagle nie mogłem dalej lecieć. Takie są skoki narciarskie. Kiedy miałem najwyższą formę, leciałem i też nie wiedziałem dlaczego - dodał.

Obecnie Czech zajmuje ósme miejsce w klasyfikacji turnieju, a do prowadzącego Stefana Krafta traci 39,5 punktu, co praktycznie przekreśla jego szanse na zwycięstwo w turnieju:

- W klasyfikacji końcowej turnieju na pewno nic nie zdziałam. Strata do pierwszej trójki jest wielka. Jeśli uda mi się utrzymać miejsce w pierwszej dziesiątce, będzie świetnie - przyznał Koudelka.

Podopieczny Richarda Schallerta nie zamierza jednak odpuszczać i od razu po konkursie w Ga-Pa obmyślał strategię treningową przed kolejnymi startami:

- Będziemy pracować nad siłą nóg. Musimy z Richardem usiąść i to przedyskutować. Ostatni ciężki trening miałem przed Engelbergiem i wydaje mi się, że brakuje mi trochę takich ćwiczeń. Zobaczymy, co planuje Richard, nad czym możemy popracować. Jeśli w piątek zrobiłbym ciężki trening, to byłbym nieco stłumiony w kwalifikacjach w Innsbrucku, ale w konkursie byłoby zdecydowanie lepiej. Zobaczymy, co zaproponuje Richard - tłumaczył czeski skoczek.

Przed austriacką częścią Turnieju Czterech Skoczni również w czeskiej ekipie zaszła jedna zmiana - na starcie w Innsbrucku w miejsce Antonina Hajka pojawi się Lukas Hlava.