Wielu kibiców zastanawiało się, dlaczego Simon Ammann nie wziął udziału w drugiej serii wczorajszego konkursu w Oberstdorfie - mimo że przekroczył 95% najlepszej odległości. Wyjaśniliśmy sprawę.
Przypomnijmy, że według regulaminu Pucharu Świata w skokach narciarskich zawodnik, który osiągnął minimum 95% najlepszej odległości w pierwszej serii, ale upadł, otrzymuje prawo startu w drugiej rundzie. We wczorajszym konkursie Simon Ammann uzyskał 133 metry, co - teoretycznie - stanowiło ponad 95% najdłuższego dystansu (139,5 m osiągnięte przez Petra Prevca). Mimo to Szwajcar nie znalazł się w finale.

Próby wyjaśnienia tego faktu były różne - od rezygnacji Ammanna ze skoku (wtedy jednak jego nazwisko pojawiłoby się na liście startowej, a w wynikach mielibyśmy "DNS" - nie wystartował) po chyba najbardziej popularną teorię, że "zasada 95%" nie ma zastosowania w zawodach rozgrywanych w systemie KO (to również nie jest prawdą - zgodnie z regulaminem PŚ popularna "reguła 95%" ma zastosowanie we wszystkich konkursach, również z użyciem systemu KO).

Wyjaśnienie jest inne. Jak poinformował nas dyrektor Pucharu Świata Walter Hofer, w wyliczeniach należy uwzględnić rekompensaty za belkę startową i wiatr. W pierwszej serii Peter Prevc i Simon Ammann startowali z takiego samego rozbiegu (bramka piętnasta), ale przy różnym wietrze - Słoweniec miał 0,11 m/s w plecy (doliczono mu 1,4 punktu), natomiast Szwajcar - 0,05 m/s pod narty (odjęto 0,5 punktu). Różnica wynosiła więc 1,9 punktu - a ponieważ za każdy metr dolicza się 1,8 punktu, to właśnie tego - w przybliżeniu - metra zabrakło Ammannowi do awansu...