Podczas gdy w ubiegłym tygodniu większość zawodników rywalizowała w Rosji, Roman Koudelka odpoczywał w domu. Jak pokazał dzisiejszy konkurs i drugie miejsce Czecha - ta przerwa mu nie zaszkodziła...
Podopieczny Richarda Schallerta w swoich próbach osiągnął 128 oraz 136,5 metra, a do zwycięzcy dzisiejszego konkursu - Richarda Freitaga - stracił jedynie 0,6 punktu.

- Dzisiejsze zawody były trudne ze względu na warunki atmosferyczne. Szkoda, że do zwycięstwa zabrakło tak niewiele. Jestem bardzo zadowolony, a to daje mi siłę na kolejne konkursy - stwierdził po zawodach Roman Koudelka. - Spóźniłem odbicie, dlatego wynik był dla mnie zaskoczeniem. Sam rezultat jest okej, ale moje skoki nie są optymalne, mam duże rezerwy.

W ubiegłym tygodniu czeski skoczek zapowiedział, że nie będzie oglądał zawodów w Niżnym Tagile. Jak zatem spędził poprzedni tydzień i weekend?

- Kupowałem prezenty świąteczne. Z rosyjskich konkursów widziałem tylko kilka skoków w telewizji. Miałem czas na odpoczynek, spacerowałem z psem, poświęciłem czas dziewczynie. Ale cieszyłem się na skoki, byłem pełen energii. Były też ostre treningi zaplanowane przez Richarda, nigdy takich nie miałem. Bolały mnie nogi, ale teraz czuję się już dobrze. Odpoczywałem psychicznie. Chcieliśmy też przetestować nowy sprzęt - narty i kombinezon - tłumaczył.

Absencja w Rosji kosztowała Koudelkę utratę plastronu lidera klasyfikacji generalnej:

- Było mi to obojętne. Byłbym szczęśliwy, gdybym go dalej miał, ale w Kuusamo mi się nie powiodło, nie czułem się idealnie. Będzie jeszcze okazja, abym czuł się w niej przyjemnie do końca sezonu. Teraz marzę o tym, aby odnieść sukces w Turnieju Czterech Skoczni - zapowiedział czeski skoczek.

Z dobrego występu 25-latka na Gross-Titlis-Schanze cieszył się sztab szkoleniowy:

- Świetny występ Romana. Dobrze, że jury obniżyło belkę, to mu pomogło. Ale uważam, że za lądowanie sędziowie mogli dać więcej punktów, bo telemark był idealny - chwalił swojego podopiecznego Jaroslav Šimek - asystent głównego trenera Czechów.