Czterech z siedmiu polskich skoczków awansowało do sobotniego konkursu w Engelbergu. Rewelacji więc nie było, ale na usprawiedliwienie należy dodać, że wszyscy mieli niekorzystne warunki...
Solidnie na Dużej Titlis spisywał się dziś Piotr Żyła. Czwarty i jedenasty rezultat treningów oraz dziesiąty wynik kwalifikacji dają powody do optymizmu. Wiślanin podchodzi do tego z pewną rezerwą:

- To były moje normalne próby, nie było wielkiego szału. Ja umiem tak skakać i to pokazałem.

Apoloniusz Tajner porównywał obiekt w Engelbergu do Wielkiej Krokwi. Żyła ma jednak odmienne zdanie:

- To specyficzna skocznia. Drugiej takiej nie ma. Bardzo ją lubię, jest pozytywna. Od wielu lat na niej skaczę, więc wiem, czego się można spodziewać. W piątek nawet w pierwszym skoku treningowym nie "urwało" mnie bardzo na progu, a on przecież tutaj niezwykle szybko ucieka.

Żyła od początku sezonu jest najlepszym skoczkiem w ekipie Łukasza Kruczka. Brakuje mu jednak stabilizacji formy. Czy jest jakiś pomysł, co z tym zrobić?

- Brakuje mi czegoś, co trudno jest określić. W Rosji pierwszy konkurs był bardzo fajny w moim wykonaniu, w drugim zabrakło pewności siebie i tego czegoś, co pozwala dobrze skoczyć. Tego się nie wytrenuje. Wiem, że umiem skakać. Trzeba tylko to robić dobrze we właściwych momentach.

Dobrze skakał dziś także Jan Ziobro, który rok temu w Engelbergu odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w Pucharze Świata:

- Czuję się dobrze w tym miejscu. Przed rokiem spisałem się tu w porządku; zobaczymy, jak będzie w sobotę. Moje piątkowe próby w treningach i eliminacjach były porównywalne - można powiedzieć, że dobre. Więcej będę mógł powiedzieć po pierwszym konkursie - mówił Jasiek, który w treningach był 36. i osiemnasty, a w kwalifikacjach - trzynasty.

Obu swoich podopiecznych chwalił trener Łukasz Kruczek, który zwrócił uwagę właśnie na Jaśka:

- Jak się z nim rozmawia, to czuć dużą pewność siebie w każdym słowie. Jasiek jest przekonany, że jest w stanie tutaj dobrze skakać. W Engelbergu Jasiek ma inne nastawienie i wie, że spisze się tu dobrze - stwierdził szkoleniowiec, który daleki jest jednak od zachwytów nad występami pozostałych zawodników. - Wielkiego powodu do radości nie ma. Oprócz Jaśka fajnie skoczył Piotrek. W porządku zaprezentował się Klimek, tego się spodziewaliśmy. Zawodnicy z grupy B skoczyli słabiej. Strasznych błędów nie popełnili. Nie do końca mieliśmy szczęście, ale nie chcę o tym już mówić. Nie będę tego usprawiedliwiał. Trzeba jednak powiedzieć, że chyba jako jedyna ekipa mieliśmy cały czas wiatr z tyłu. Może to kiedyś się odwróci - kontynuował.

Ci zawodnicy z kadry B, którzy nie weszli do jutrzejszych zawodów, to Aleksander Zniszczoł, Bartłomiej Kłusek i Stefan Hula. Temu ostatniemu do awansu zabrakło zaledwie 0,1 punktu. Jak się okazało, pewien wpływ miały na to problemy z okiem...

- Przed samym skokiem załzawiło mi oko. Mam soczewkę i nie widziałem dobrze rozbiegu. Takie życie. Miałem też najgorszy wiatr i niestety nie można było już nic zrobić. Ponadto noga nie pchała tak, jak chciałem; zabrakło wysokości - tłumaczył zawodnik ze Szczyrku.

Problemy, będące efektem upadku w Niżnym Tagile, miał również Dawid Kubacki.

- Po upadku w Rosji musiałem zmienić buty; stare pękły. W nowych zawsze mam na początku problemy, skacze mi się gorzej - tłumaczył Kubacki. - Po tamtym upadku ból wyszedł dopiero w domu - szyja nadwyrężona, bolą mnie też noga i żebra. To nic poważnego, musi trochę poboleć - przyznał skoczek, który jednak awans do konkursu wywalczył, pokonując o tę jedną dziesiątą punktu... Hulę.

Jutro o 14:15 start konkursu, w którym powalczy czwórka naszych reprezentantów - Piotr Żyła, Jan Ziobro, Klemens Murańka i Dawid Kubacki.