W wywiadzie przeprowadzonym dla tureckiego bloga o skokach narciarskich Walter Hofer objaśnił, na czym polega jego rola, czym zajmuje się jury zawodów i kto podejmuje decyzję o odwołaniu konkursu...
- Przewodzę jury konkursów od ponad piętnastu lat, jednak w ostatnich kilku sezonach raczej nadzoruję pracę komisji sędziowskiej. Jury składa się z trzech osób - delegata technicznego, jego asystenta i kierownika konkursu. Ja nie wchodzę w skład jury, natomiast stoję na czele tzw. kierownictwa zawodów ("Competiton Management"), które wkracza do gry, gdy trzeba podjąć decyzje, które nie są określone w regułach - np. gdy trzech członków jury zatrzymuje rywalizację z jakiegoś powodu, to ja decyduję o przesunięciach, przerwach, anulowaniu zawodów itd. Jestem odpowiedzialny za ogłoszenie tych decyzji, ale nie podejmuję ich wszystkich - tłumaczy dyrektor Pucharu Świata.

- Inaczej mówiąc: jury ma swoje zadania i obowiązki, a ja pilnuję, aby były one prawidłowo wykonywane. Jeśli jakieś działania nie są określone w regulaminach, wtedy wkraczam ja, doradzam jury. Dopóki konkurs przebiega bez przeszkód, działa jury; jeśli dochodzi do zatrzymania zawodów - wtedy to ja przejmuję pałeczkę. W takich sytuacjach komentatorzy czy kibice widzą mnie i to na mnie wyładowują złość, gdy trzeba przerwać albo odwołać zawody. To jest jednak w porządku, ponieważ jury może działać bez presji. Przyzwyczaiłem się, że ludzie mnie nie lubią! - mówi szczerze Hofer.

Dyrektor Pucharu Świata podkreśla, że wszyscy ludzie, z którymi przyszło mu współpracować podczas zawodów, są profesjonalistami:

- Na przykład Miran Tepes jest bardzo ostrożny i doświadczony. Podobnie jest z Seppem Gratzerem czy innymi współpracownikami. Wszyscy są byłymi skoczkami albo trenerami. Oczywiście, podczas zawodów mamy wiele różnych interesów - są sponsorzy, organizatorzy, telewizja, media, krajowe związki narciarskie... Ale to nie jest dla nas problemem, ponieważ FIS nie posiada praw telewizyjnych czy marketingowych dla zawodów Pucharu Świata - nie czujemy więc w tym kontekście żadnej presji. Zajmujemy się tylko stroną sportową. Oczywiście, nie wszyscy mogą być zadowoleni z naszych decyzji; niektórzy są na lepszej pozycji, inni na gorszej - taki jest sport - przypomina Hofer.

Austriak zaznacza, że podejmowanie decyzji często jest trudne:

- Staram się nigdy nie podejmować decyzji, opierając się na emocjach; uczę się tego każdego dnia. Istotne są tylko fakty i liczby; dla nas liczy się bezpieczeństwo i uczciwość. Decyzja musi być taka sama - bez względu na to, czy na zawodach mamy 30 tysięcy, czy 300 kibiców. To jest wielkie wyzwanie - przyznaje Hofer.

Jednocześnie daje do zrozumienia, że - w jego opinii - działacze dobrze wykonują swoją pracę:

- Czy wyobrażacie sobie, że tak długo byśmy pełnili nasze funkcje, gdyby sport nie był na pierwszym miejscu? - pyta retorycznie.