Już od kilku lat mamy okazję oglądać Waltera Hofera w roli dyrektora światowych skoków narciarskich. Nie jest to łatwa praca – to na nim ciąży odpowiedzialność za niemal wszystko, co dzieje się na skoczni, dlatego każda jego decyzja musi być dobrze przemyślana. Pomimo licznych zajęć i braku czasu podczas zawodów, zgodził się porozmawiać z naszą dziennikarką w sobotni wieczór podczas Pucharze Świata w Libercu.
Sabina Żurawska (SNC): Zorganizowanie konkursów Pucharu Świata nie należy do rzeczy prostych. Przygotowania są długie i absorbujące. Jak ma się kwestia organizacji zawodów w Libercu?

Walter Hofer: Liberec ma już długą tradycję w organizowaniu zawodów. Pierwszy raz byłem tu w 1982 roku i od tego czasu na skoczni Jested wielokrotnie odbywały się konkursy, dlatego Czesi doskonale wiedzą jak dobrze zorganizować zawody. Teraz jest tu mnóstwo młodych, dobrze zmotywowanych osób, które podjęły się wszelkich starań, by Liberec mógł gościć skoczków narciarskich. Oczywiście nawet oni nie mają wiele do powiedzenia przy niesprzyjających warunkach atmosferycznych, ale myślę, że świetnie sobie poradzili z zaistniałą sytuacją.

S.Ż.: Rzeczywiście, zawody są zorganizowane bardzo dobrze, biorąc pod uwagę wiatr i śnieg, który nie pozwalał dzisiaj rozegrać pełnego konkursu, jakie jest jednak Pana zdanie na ten temat?

W.H.: Jak już powiedziałem, organizatorom nie można wiele zarzucić – zrobili co mogli, by zawody zostały przeprowadzone zgodnie z planem. Niestety pogoda kolejny raz dała się we znaki, dlatego razem z trenerami i organizatorami zdecydowaliśmy o przeprowadzeniu dziś tylko jednej serii konkursowej. Wszyscy zdawali sobie dobrze sprawę, że warunki nie będą dla wszystkich jednakowe, w każdej chwili śnieg mógł zacząć znowu padać, a wiatr wzmóc się, mimo to trenerzy powiedzieli, że chcą by ich zawodnicy dzisiaj skakali. Podjęliśmy więc ryzyko.

S.Ż.: Konkurs po raz kolejny stał się loterią...

W.H.: Temu nie można było zapobiec. Zanim konkurs się rozpoczął, wszyscy szkoleniowcy wiedzieli, że warunki nie będą jednakowe dla każdego zawodnika. Powiedzieli "dobrze, wiemy o tym, ale chcemy żeby ten konkurs został rozegrany". Jak potem się przekonaliśmy, niektórzy rzeczywiście mieli pecha i nie skoczyli dobrze, ale zawodnikom, znajdującym się obecnie w najwyższej formie, ani wiatr ani śnieg specjalnie nie przeszkadzały.

S.Ż.: Skoro potwierdza Pan dobrą organizację Pucharu Świata w Libercu, czemu zawody te nie cieszą się tak dużą popularnością zarówno wśród zawodników, jak i kibiców? Wszyscy zgodnie uważają Liberec za mało znaczące wydarzenie sportowe.

W.H.: Dla nas, działaczy FISu, wyznacznikiem jakości konkursu są szczegółowo opisane kryteria, które pozwalają nam sklasyfikować dane zawody na odpowiednim miejscu. W Czechach są dwa miejsca, gdzie można rozegrać Puchar Świata – Harrachov i Liberec, w przeciwieństwie do Polski, gdzie jest jak na razie tylko Zakopane. Z tego też powodu organizatorzy skupiają się na obu obiektach jednocześnie, co może automatycznie powodować drobne niedopatrzenia. Poza tym ogromną konkurencję stwarzają konkursy w Niemczech i Austrii rozgrywane w bliskim sąsiedztwie zawodów w Czechach, przez co dorównanie najlepszym staje się jeszcze cięższe.

S.Ż. Liberec nie cieszy się również dużą popularnością pod względem komercyjnym. W tym roku na zawody przyjechało zaledwie 6 tysięcy kibiców, dziennikarzy również nie ma wielu...

W.H.: Liberec jest położony stosunkowo w dobrym miejscu patrząc na walory geograficzne – blisko granicy z Niemcami i Polską, w rejonie bardzo atrakcyjnym turystycznie. To jednak, jak widać, nie przesądza o pełnym sukcesie. Niesamowicie ważne jest poparcie ze strony sponsorów i działaczy, którego tutaj brakuje. Powodem jest mniejsze zainteresowanie skokami w tym kraju, niż w innych. Liberec kandyduje do organizowania Mistrzostw Świata w skokach w 2009 roku i musi się mierzyć z innymi kandydatami, takimi jak np. Oslo.

S.Ż.: Organizatorzy podjęli decyzję o zakwaterowaniu drużyn w Hotelu Babylon. Jakie są opinie na ten temat wśród skoczków i działaczy?

W.H.: To jest dla nas zawsze najlepsze wyjście. Wszyscy mieszkają razem, dzięki czemu organizacja zarówno zawodów jak i czasu wolnego dla zawodników jest znacznie łatwiejsza. Warunki są tu świetne, nie możemy narzekać na brak wygód, zwłaszcza że przy hotelu znajduje się centrum rozrywki, do którego można się udać po męczącym dniu. Ja niestety nie mam na to czasu, ale z tego co mi wiadomo Centrum Babylon cieszy się dużym zainteresowaniem skoczków. (śmiech)

S.Ż. W końcu trzeba gdzieś wypocząć po kilku godzinach skakania w złych warunkach...

W.H.: Nie tyle złych co niestabilnych.

S.Ż.: Niepozwalających na dobre skoki... W tym roku to nie pierwszy raz, kiedy są takie problemy. Jak sobie z tym radzicie?

W.H. Dla nas taka sytuacja jest bardzo stresująca. Jak sama mogłaś się przekonać, w czasie tygodnia warunki są idealne do przeprowadzenia treningów i konkursu, jednak cała sytuacja zmienia się wraz z nadejściem weekendu. Tak jest tutaj i tak było od początku tego sezonu. W ciągu ostatnich 10 lat nie mieliśmy wielu takich sytuacji, ale dzięki nim wszyscy zdobywamy nowe doświadczenia i uczymy się dawać sobie z nimi radę. Dlatego teraz jest to dla nas coś normalnego. Szczerze mówiąc, sam nie mogę zrobić niczego. Wszystko zależy od organizatorów, trenerów i pozostałych działaczy FISu. Gdy warunki są fatalne, albo rezygnujemy z konkursu, przesuwamy go na inną godzinę lub dzień, lub tak jak tu – przeprowadzamy tylko jedną serię.

S.Ż.: Jak w takim razie wygląda Pana praca podczas konkursów?

W.H.: Jestem członkiem jury i odpowiadam za koordynację zawodów. Skupiam się jednak na całym konkursie – szczegółami zajmują się inni. Staram się robić wszystko, by zawody przebiegały zgodnie z planem, a jednocześnie by skoki nie stanowiły niebezpieczeństwa dla zawodników.

S.Ż.: Pana zdaniem, które zawody zarówno w tym sezonie, jak i w poprzednim, były najlepiej zorganizowane i gdzie była najlepsza atmosfera?

W.H.: Było kilka konkursów, o których mogę wyrazić się bardzo pochlebnie. Niemożliwe jest podanie tylko jednego miejsca, gdyż każde zawody są inne – poczynając od różnicy w położeniu geograficznym miasta, w którym są rozgrywane, a kończąc na kulturze kraju, który podjął się ich organizacji. Te wszystkie czynniki sprawiają, że inna jest organizacja, inna atmosfera, inny sposób rozgrywania konkursu.

S.Ż. A kto w tym roku ma największe szanse na zdobycie Pucharu Świata? Bardzo wątpliwe jest, że po raz czwarty dokona tego Adam Małysz.

W.H.: Tego roku, jak i w poprzednim, sprawa jest jeszcze bardzo otwarta. W tym momencie nie ma zdecydowanego lidera – jest kilku zawodników w wyśmienitej formie, a różnice w punktacji są jak na razie tak niewielkie, że każdy z nich ma szanse na kryształową kulę. Jest jeszcze za wcześnie by wypowiadać się na ten temat. Zobaczymy jak się to wszystko potoczy w najbliższym czasie.

S.Ż. Historia z zeszłego roku teraz się powtarza... Bardzo dziękuję za rozmowę.

W.H.: Ja również dziękuję.