Od początku sezonu Anders Fannemel plasował się w ścisłej czołówce, jednak dopiero dziś stanął na podium. Jego radość mogłaby być większa, gdyby triumf w dzisiejszym konkursie przypadł jemu, a nie Gregorowi Schlierenzauerowi...
To drugie podium Andersa Fannemela w Pucharze Świata. Dwa lata temu również w Lillehammer wywalczył - podobnie jak dziś - drugie miejsce. Norweg w swoich próbach uzyskał 132,5 i 139,5 metra - mimo to przegrał z lądującym bliżej Austriakiem o 2,9 punktu.

- Skakałem dzisiaj dalej, dlatego czuję, że ta przegrana jest o wiele bardziej gorzka. Forma jest dobra i znam tę skocznię jak własną kieszeń - powiedział Fannemel. - Oczywiście miałem nadzieję, że uda mi się sięgnąć po pierwsze zwycięstwo, bo wiem, że dobrze się czuję na tym obiekcie. Teraz były trochę za duże prędkości ze względu na tylny wiatr. Kiedy Schlierenzauer został puszczony z jednej belki niżej, zdałem sobie sprawę, że przegrałem - przyznał Norweg.

Gregor Schlierenzauer na prośbę Heinza Kuttina (tak twierdzą norweskie media, jednak protokół z oficjalnymi wynikami tego nie potwierdza - red.) skakał z obniżonego rozbiegu, co dało mu rekompensatę wynoszącą 5,9 punktu.

- Rozważałem to, ale kiedy Anders siadał na belkę, z powrotem był tylny wiatr. Schlierenzauer miał trochę szczęścia, którego potrzebował - powiedział Alexander Stöckl. - Anders teraz dobrze wie, że może jutro wygrać. Jest tym, który zaprezentował najbardziej stabilną formę.

Jutro nowy dzień i kolejna szansa na zwycięstwo przed własną publicznością:

- Nie mogę doczekać się kolejnego konkursu - zapewniał Fannemel. - Po prostu trzeba wykorzystać szansę, jaką się dostaje. Nie ma mowy, żebym się poddał. Kiedy pierwsza szansa nadeszła, pojawił się taki, który był nie do pokonania, tym razem był nim Gregor...