Niewątpliwie największym farciarzem sobotniego konkursu w Lillehammer był Gregor Schlierenzauer. Austriak odniósł swoje 53. pucharowe zwycięstwo. Ostatni raz triumfował przed rokiem również na Lysgårdsbakken.
24-letni Tyrolczyk po pierwszej serii konkursowej plasował się na czele tabeli wyników. Podopieczny trenera Heinza Kuttina oddał skok na odległość 127,5 metra - miał 1,6 punktu przewagi nad drugim Andersem Fannemelem.

- Konkurs był trudny, zwłaszcza w pierwszej serii, kiedy mocno wiało w plecy. Miałem szczęście do warunków - przyznał tuż po zawodach Schlieri.

Silny wiatr przeszkadzał jury w szybkim i bezproblemowym rozegraniu zawodów. Pierwsza seria konkursowa trwała niemal półtorej godziny.

- Muszę przyznać, że w zajęciu pierwszego miejsca trochę pomogło mi szczęście. Jestem bardzo szczęśliwy - dodał triumfator konkursu.

Wydawało się, że złe warunki atmosferyczne przeszkodzą organizatorom w przeprowadzeniu finałowej rundy. Podmuchy wiatru nie ustawały, lecz komisja sędziowska zdecydowała się rozegrać zawody do końca. W finale Schlierenzauer pofrunął na odległość 138,5 metra.

- Jestem dumny i szczęśliwy. W drugiej serii oddałem naprawdę dobry skok - przyznał.

Skocznia w Lillehammer jest bardzo szczęśliwa dla Schlierenzauera. To właśnie na norweskim obiekcie odniósł on swoje ostatnie pucharowe zwycięstwo - dokładnie 7 grudnia 2013 roku. W sumie wygrywał tu już pięć razy.

- Zawsze jest wspaniale być na czele. Zwycięstwo po roku jest niesamowite, choć miałem sporo szczęścia - zakończył.