Ostatnie tygodnie są trudnym okresem dla naszych skoczków. Brak formy - zdaniem Łukasza Kruczka i Apoloniusza Tajnera - jest jednak przejściowy, a wkrótce możemy spodziewać się lepszych występów Polaków.
Zaledwie 41 punktów - taki jest bilans polskiej reprezentacji po czterech konkursach Pucharu Świata 2014/2015. W Pucharze Narodów zajmujemy obecnie dziewiątą lokatę - zdecydowanie wyprzedzają nas Niemcy, Japonia, Norwegia, Słowenia, Austria, Finlandia, Szwajcaria i Czechy. Nic dziwnego, że trener kadry Łukasz Kruczek i prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner nie są zadowoleni z takiego obrotu sprawy.

- Po dwóch pierwszych startach trzeba było się niepokoić, natomiast nie niepokoję się w kontekście całego sezonu - uspokaja Tajner. - Zdaję sobie sprawę z tego, jaki poziom sportowy prezentują nasi zawodnicy. Teraz nie skaczą na swoim poziomie, więc stosunkowo łatwo i szybko można ten poziom przywrócić. Chłopcy są w ciągłym treningu i nie widzę zagrożenia - przyznał prezes PZN.

Pierwsze działania naprawcze nie przyniosły oczekiwanego skutku - po nieudanych konkursach w Klingenthal kryzys pogłębił się w Kuusamo. W tym tygodniu można jednak spodziewać się zmian - po dwóch treningach na Wielkiej Krokwi w Zakopanem do Lillehammer jedzie piątka skoczków, natomiast pozostali będą nadal przygotowywać się w kraju. Łukasz Kruczek zapewnia, że nastawienie zawodników jest jak najbardziej pozytywne:

- Jest sportowa złość, nie ma paniki. Mamy do dyspozycji Wielką Krokiew, niebawem będą kolejne skocznie - w Szczyrku i Wiśle. Zamierzamy z nich korzystać, będziemy powoli wracać na właściwe tory - tłumaczy szkoleniowiec, po czym przypomina przyczyny takiego stanu rzeczy: - Na początku w skoki wkradło się za dużo kontroli, zostały pozbawione swobody. Często obserwujemy to podczas treningów - gdy zawodnik chce wprowadzić nowy element, usztywnia się i od razu brakuje 5-10 metrów.

Kiedy więc możemy oczekiwać lepszych wyników?

- U jednych zawodników poprawa trwa kilka skoków, u innych - kilka dni - stwierdza krótko Kruczek.

Prezes PZN nieco studzi nastroje, jednocześnie pozostając - jak zawsze - pełnym optymizmu:

- Nie spodziewajmy się rewolucji. Chciałbym, żeby trzech-czterech zawodników wchodziło do czołowej trzydziestki. Absolutnie nie powinni mieć problemu z kwalifikacją do pięćdziesiątki. To jest możliwe nawet bez Kamila Stocha - zakończył Tajner.