Mimo że uraz, jakiego wczoraj nabawił się Kamil Stoch, początkowo wyglądał na niegroźny, skoczka wycofano z konkursu drużynowego. Czy mistrz olimpijski zdoła wrócić do dyspozycji przed niedzielnymi zawodami?
Decyzji w sprawie jutrzejszego startu Stocha jeszcze nie ma - prawdopodobnie zapadnie ona dopiero jutro rano.

- Jest minimalna poprawa, czuję się trochę lepiej - przyznaje optymistycznie Polak. - Na pewno nie będę nic robić na siłę. Lepiej odpuścić ten pierwszy konkurs niż przez pół sezonu walczyć z kontuzją - zaznacza.

Wczoraj noga zawodnika spuchła. Po tym - na szczęście - już nie ma śladu, jednak cały czas noga nie zachowuje się w pełni prawidłowo.

- Podobno to uraz stawu skokowego, a nie kostki. Nie mogę zgiąć nogi, w stawie jest naprawdę niewielka ruchomość. Jestem trochę sfrustrowany, bo przyjechałem do Klingenthal skakać i walczyć, a muszę siedzieć w hotelu - skarży się Stoch.

Nieco bardziej optymistycznie brzmią wypowiedzi Łukasza Gębali, fizjoterapeuty polskiej kadry:

- Dmuchamy na zimne, nie chcemy przeciążać zawodnika. Kamil porusza się normalnie, biega, więc nie panikujemy. Jest poddawany terapii, dziś do późnych godzin wieczornych będziemy robić wszystko, by jutro stanął na skoczni i oddał dobre skoki - stwierdził.

Aby powrócić do dyspozycji Stoch przyjmuje środki przeciwbólowe i przeciwzapalne oraz okłada nogę lodem. Zabiegami fizjoterapeutycznymi zajmuje się Łukasz Gębala.