Tegoroczna Letnia Grand Prix okazała się historyczna dla Słoweńców i Jerneja Damjana, który jako pierwszy reprezentant swojego kraju zwyciężył w klasyfikacji generalnej cyklu.
W finałowym konkursie w Klingenthal Damjan zajął czwarte miejsce:

- Z dzisiejszych skoków jestem bardzo zadowolony, podobnie jak z czwartego miejsca. Ten konkurs to była prawdziwa loteria, w obu skokach nie miałem szczęścia. A ci, którym szczęście nie dopisało, nie mieli szans na podium. Pierwszy skok był solidny, drugi też bardzo dobry - opisywał konkurs zwycięzca Letniej Grand Prix.

- Już na początku sezonu postanowiłem sobie, że chcę skakać przez całe lato - z wyjątkiem Hinzenbach, ale pojechałem i tam, aby w finałowym konkursie być pewnym zwycięstwa w klasyfikacji. Istotne dla mnie jest to, że byłem coraz bardziej równy w zawodach. W większości konkursów dobrze mi szło. Momenty zmęczenia też były obecne, głównie ze względu na długie podróże do Japonii i Kazachstanu. To dobre przygotowanie do zimy, kiedy będzie dokładnie tak samo. Konkursów będzie bardzo dużo, podobnie podróży. Kiedy już raz to przetrwałem i wiem, jak dobrze skaczę, mam dodatkową zachętę do kontynuowania - wyjaśniał skoczek z Lublany.

Już 21 listopada najlepsi skoczkowie ponownie zjadą do niemieckiego Klingenthal, by rozpocząć zmagania w kolejnej edycji Pucharu Świata. Tym samym zawodnikom i trenerom pozostało półtora miesiąca na dokończenie przygotowań do zimy:

- Tego lata przygotowania przebiegają inaczej niż w ubiegłym roku. Wtedy mieliśmy słaby początek zimy. Co zawiniło? Trudno powiedzieć, ale może zbyt intensywne przygotowanie kondycyjne. Kiedy konkurs po konkursie coś nie wychodzi, wpada się w błędne koło - stwierdził Słoweniec.

Jernej Damjan ma już 31 lat, ale motywacji mu nie brakuje:

- Moją motywacją jest oczywiście córka, Niki - szczególnie podczas tych trudnych przygotowań fizycznych, kiedy nic już człowiekowi się nie chce. Wtedy myślę o niej i daję radę wykrzesać resztki sił, aby wykonać ćwiczenia do końca - wyjaśniał.