Inaugurujące sezon zawody w Wiśle były niezwykle udane dla Petra Prevca, jednak Goran Janus nie może być zadowolony z postawy pozostałych swoich podopiecznych...
Słoweńcy, którzy zimą byli jedną z najsilniejszych ekip w konkursach drużynowych, w Wiśle zajęli odległe szóste miejsce. Podopieczni Gorana Janusa wystąpili w składzie: Jurij Tepeš, Robert Kranjec, Matjaž Pungertar i Peter Prevc.

- Z wyniku w konkursie drużynowym i skoków moich podopiecznych oczywiście nie mogę być zadowolony, bo na treningach pokazywali dużo więcej. Jednak w pewnym sensie był to dla nas ważny występ. Obraz słoweńskiej reprezentacji obecnie nie jest realistyczny - stwierdził Goran Janus.

Słoweński szkoleniowiec liczył na to, że jego podopieczni zrehabilitują się w konkursie indywidualnym. Jednak jedynym w pełni pozytywnym aspektem był występ Petra Prevca, który zwyciężył z blisko siedemnastopunktową przewagą nad Piotrem Żyłą.

- Peter w pełni zasłużył na zwycięstwo, dosłownie zmiótł rywali. Cieszę się, że tak dobrze mu idzie, ale teraz musi utrzymać ten poziom przygotowania. Jeśli chodzi o naszych pozostałych reprezentantów, mogę powiedzieć, że mają duże rezerwy - podsumował trener Słoweńców. - Kiedy twój zawodnik deklasuje konkurencję, nie ma nic do dodania. Jestem zadowolony. Cieszy mnie również skok Roberta w pierwszej serii, obok niego punktowali też Naglič i Pungertar. Biorąc pod uwagę technikę, mamy wielkie rezerwy - dlatego musimy jeszcze ciężko pracować. Ogólnie podpatruje się i naśladuje tego, który jest w danym momencie najlepszy - dlatego niektórzy trenerzy nagrywali Petra - wyjaśniał.

Pomimo dużej przewagi nad Piotrem Żyłą najlepszy słoweński skoczek przyznaje, że zwycięstwo nie przyszło łatwo:

- Takie łatwe to nie było. Miałem szczęście, że dobrze wyszedł mi skok w kwalifikacjach - dzięki temu potem było mi łatwiej w konkursie, bo nie musiałem myśleć o tym, ile muszę nadrobić. Za mną zawodnicy się pomieszali, ale na szczęście ja zostałem na szczycie. Biorąc pod uwagę, że jest to moje pierwsze podium w Grand Prix, jestem z tej wygranej bardzo zadowolony. Ale nie mogę teraz przysnąć, bo wciąż czeka mnie dużo pracy. Zawsze jest coś co, można poprawić, a udany początek daje dodatkową motywację - przyznał Peter Prevc.

Konkurs w Wiśle był pierwszym testem nowego systemu rozgrywania zawodów, który zimą ma obowiązywać w konkursach lotów narciarskich. Póki co Słoweńcy nie należą do jego zwolenników:

- Drogo płaci się za najmniejszy błąd, najlepszym przykładem jest Kamil Stoch, który po słabszym skoku w kwalifikacjach nie miał szans na dobry wynik. Nie wiem, może potrzeba więcej konkursów, żebym się przyzwyczaił, ale i tak uważam, że ten system jest dziwny. Kiedy pierwszy raz usłyszałem o nowych przepisach, byłem zdezorientowany - i wciąż jestem. To samo zapewne dotyczy widzów, którzy gubią się, o co w tym chodzi - stwierdził zwycięzca.

- FIS chce uatrakcyjnić zawody. Dla nas jest to trudniejsze, bo musisz mieć doskonały występ pierwszego dnia w kwalifikacjach. W Wiśle widzieliśmy, co się stało z Kamilem Stochem. W kwalifikacjach mu się nie poszczęściło, a jest obecnie bardzo mocny. Następnego dnia nie ma po prostu szans. Dla nas osobiście nowy format zawodów nie jest dobry, ale zobaczymy, jak to będzie dalej - powiedział Janus.