"Trudno na poligonie, łatwo na polu bitwy" - to czeskie przysłowie wziął sobie do serca nowy szkoleniowiec naszych południowych sąsiadów. Dzięki wznowieniu współpracy pomiędzy Czeskim Związkiem Narciarskim, ośrodkiem narciarskim w Ještěd i miastem reprezentanci kraju znów mogą w pełni korzystać ze skoczni w Libercu, które uchodzą za jedne z najtrudniejszych w Europie.
- Nie mogliśmy sobie wymarzyć lepszego treningu - zapewnia Richard Schallert. - Przede wszystkim mniejsza skocznia jest bardzo trudna. Krzywa lotu jest niska, a skoczek musi włożyć wiele energii przy odbiciu. Jestem pewien, że jeśli nauczymy się dobrze skakać tutaj, to będziemy potrafili i na innych, większych skoczniach - wyjaśniał Austriak.

To właśnie pod Ještěd Schallert wraz ze swoimi podopiecznymi spędzają najwięcej czasu:

- Dla nas to wspaniałe, że tutaj jesteśmy. Wszystkie podstawowe treningi organizujemy w Libercu, a raz czy dwa w tygodniu możemy iść skakać, to doskonałe rozwiązanie - chwalił zalety ośrodka szkoleniowiec Czechów. - Ta współpraca jest oczywiście bardzo ważna, bo zawodnicy mogą trenować u siebie, w Czechach. Jeśli musisz zbyt dużo podróżować, kosztuje cię to wiele energii. A tak możemy "zainwestować" tę energię w lepszy trening siłowy.

- W Ještěd jestem prawie na swoim podwórku. Większość czasu spędzamy na dodatkowym treningu w Dukli, co jest idealne. Człowiek widzi, jaka jest pogoda i w ciągu dnia można podjąć decyzję, czy iść skakać. Zdarzało się, że gdzieś jechaliśmy i okazywało się, że pogoda nie jest idealna i nie można skakać przez dwa dni. W zeszłym roku trenowaliśmy tu trochę więcej, ale wierzę, że w tym roku będziemy tu jeszcze częściej - powiedział Jan Matura.

Jego zdaniem tamtejsze skocznie są wymagające, ale nie jest do nich negatywnie nastawiony:

- Szczerze mówiąc, wolę skakać w Harrachowie, skocznie są bardziej sprawiedliwe. Na Ještěd wiatr robi ogromną różnicę. Podczas treningu to jest super, ale podczas zawodów mam tam trochę obaw. Ale takie są skoki narciarskie, zawsze coś może człowieka zaskoczyć, więc nie ma powodu, aby być negatywnie nastawionym - wyjaśniał 34-letni skoczek.

Niebawem Schallert zabierze swoich podopiecznych na zgrupowanie w Wiśle:

- Dużo trenowaliśmy, więc jestem spokojny. Teraz czeka nas pierwszy obóz w Wiśle, gdzie dwa tygodnie później rozpocznie się Letnia Grand Prix - zapowiedział Austriak.