Wczoraj, nieoczekiwanie dla wszystkich polscy kadrowicze, startujący w aktualnie rozgrywanym Turnieju Czterech Skoczni zjawili się w Seefeld (Austria), gdzie ćwiczyli skoki próbując wyłapać błędy popełniane podczas konkursów. Trener Tajner przyglądał się Wojciechowi Tajnerowi, Adamowi Małyszowi i.. Marcinowi Bachledzie, który w kolejnych dwóch konkursach TCS zastąpi Tomisława Tajnera.
Nasz "coach" po półtoragodzinnych obserwacjach stwierdził, że chyba już wie, co Adam robi źle. "Chyba wiemy, dokładnie analizowaliśmy jego skoki, porównywaliśmy ze skokami Pettersena. Wydaje mi się, że błąd Adama został wyłapany. On w tej chwili jest zbyt agresywny na progu, ma nadal wielką moc w nogach, ale para idzie w gwizdek. Porównałbym to z sytuacją, kiedy kajak podpływa do brzegu i trzeba z niego wyskoczyć na ląd. Trzeba się odbić nie za mocno, aby kajak nie uciekł do tyłu i delikwent nie wpadł do wody. To samo z Adamem, musi się odbijać na progu z większym czuciem, bardziej delikatnie. To jest trudne w tej chwili z psychologicznego punktu widzenia. Adam chce jak najlepiej i wkłada w odbicie zbyt dużo siły. Efekt jest odwrotny od zamierzonego. Musi na progu zachować więcej zimnej krwi. W Seefeld zawodnicy skoczyli kilka razy, ile nie powiem, bo to nasza tajemnica. Powiem krótko - Adam skakał dobrze. Na pewno takich spokojnych skoków, bez numerów startowych, przydałoby się więcej..." – zakończył trener kadry.
Tymczasem PZN zastanawia się nad wygospodarowaniem dodatkowych funduszy dla byłego "doktora" Adama - dr Jana Blecharza. "Jeśli Adam Małysz będzie się domagał konsultacji z psychologiem sportowym, to znajdziemy na to pieniądze" - mówi prezes Polskiego Związku Narciarskiego Paweł Włodarczyk.