Zamiłowanie do sportów motorowych wśród skoczków narciarskich jest coraz częstsze. W miniony weekend na torze wyścigowym Grobnik w chorwackiej Rijece odbywał się jubileuszowy 10. Słoweński Dzień, w którym brały udział blisko dwa tysiące fanów sportów motorowych. Wśród nich znaleźli się skoczkowie.
Słoweński Dzień na Grobniku to największa słoweńska impreza motorowa, która rokrocznie cieszy się dużą popularnością. Z tej okazji na chorwackim torze na zaproszenie firmy Goodyear Dunlop Sava Tires zameldowali się Peter Prevc, Robert Kranjec, Jernej Damjan, Jurij Tepeš, Nejc Dežman, Jure Šinkovec oraz szkoleniowcy Goran Janus i Nejc Frank.

Skoczkowie oraz ich trenerzy byli wożeni, jeden po drugim, seatem leonem przez najlepszego słoweńskiego kierowcę rajdowego - Andreja Jereba. Niestety zawodnicy przyzwyczajeni do adrenaliny nie dali się przestraszyć:

- Z takim profesjonalistą za kierownicą jak Andrej i na tak przygotowanym torze nie ma czego się bać - stwierdził Robert Kranjec.

Niestety tegoroczna aura nie była sprzyjająca i 32-letni skoczek, który jest miłośnikiem jazdy na dwóch kółkach, nie mógł spróbować swoich sił na motocyklu:

- Nigdy nie jeździłem motorem w deszczu na torze, a mam jeszcze trochę skokowej kariery przed sobą, więc nie chcę ryzykować kontuzją. Jazda z Andrejem Jerebem w samochodzie była doskonałym substytutem - przyznał Kranjec.

A jakie wrażenia wywarła na rajdowym kierowcy jazda ze skoczkami?

- Było super, chłopcy są bardzo sympatyczni i niczego się nie bali, chociaż pomimo deszczu można było poczuć prędkość. Starałem się pokazać jazdę z adrenaliną, ale jednocześnie bezpieczną, bo naprawdę nie chciałbym być obwiniany, gdyby Słoweńcy stracili któregoś ze swoich najlepszych sportowców - żartował Jareb.

Punktem kulminacyjnym był wyścig, który skoczkowie oglądali z trybun.