Oczywiście nie można podsumować tego sezonu bez wspomnienia o sukcesach Kamila Stocha. To właśnie dwukrotny mistrz olimpijski z Soczi i zdobywca Kryształowej Kuli jest dla Svena Hannawalda - co nie zaskakuje - zwycięzcą sezonu 2013/2014.
- Stoch miał najrówniejszą formę spośród wszystkich zawodników i mało kiedy pokazywał słabsze momenty - ocenił Niemiec.
Polacy Hannawalda pamiętają przede wszystkim z sezonu 2001/2002, kiedy Niemiec rywalizował z Adamem Małyszem. Hannawald przyznaje, że nie wspomina źle tych czasów.
- Kamil znowu stał się prawdziwym bohaterem skoków narciarskich w swoim kraju. Tak samo jak kilkanaście lat temu Adam Małysz, mój ówczesny przeciwnik - stwierdził Hannawald.
Dla zwycięzcy Turnieju Czterech Skoczni w sezonie 2001/2002 wielkim zaskoczeniem jest dyspozycja Noriakiego Kasaiego w poprzednich miesiącach. Zdaniem Hannawalda Japończyk dokonał czegoś niesamowitego i ponadprzeciętnego, zdobywając medal w Soczi i zajmując piąte miejsce w klasyfikacji generalnej PŚ.
- Ciężko uwierzyć, że 41-latek namieszał w wynikach w tym sezonie. Noriaki Kasai udowodnił, że forma nie zależy od wieku. Prawda jest taka, że nikt nie stawiał go w roli faworyta przed rozpoczęciem tego sezonu - powiedział Hannawald.
W czym, zdaniem Hannawalda, tkwi zatem sukces Kasaiego?
- Noriaki doskonale dopasował styl skakania do tych ciasnych kombinezonów - stwierdził Niemiec.
Hannawald wie także, ile siły trzeba włożyć, by wygrać prestiżowy Turniej Czterech Skoczni. Niemiec triumfował w tej imprezie w 2002 roku, dokonując historycznego wyczynu - zwyciężył we wszystkich czterech konkursach. Nic więc dziwnego, że obok formy Kasaiego największym zaskoczeniem sezonu dla Hannawalda jest zwycięzca tegorocznej edycji TCS - Thomas Diethart.
- Thomas Diethart beztrosko wygrał sobie Turniej Czterech Skoczni! - powiedział Hannawald z rozbawieniem. - Jest jeszcze jedna kwestia: kiedy Kasai wygrywał mistrzostwa świata w lotach narciarskich w Harrachowie w 1992 roku, Diethart miał niecały miesiąc...
Również dla niemieckich skoków narciarskich ten sezon był w pewnym sensie historyczny. Od wielkich zwycięstw Hannawalda oraz Martina Schmitta minęło ponad dziesięć lat, a niemieckie skoki przeżywały wielki kryzys formy. Dziś Niemcy są mistrzami olimpijskimi w drużynie, mają też w swych szeregach mistrza świata w lotach narciarskich...
- Severin Freund to najjaśniejsza postać tego sezonu. Złoto na igrzyskach pozwoliło mu wyzwolić to, co w nim siedziało od dawna. Podczas konkursu drużynowego na jego barkach spoczywała duża odpowiedzialność - poradził sobie z tym znakomicie. To był dla niego taki przełomowy moment w karierze. Severin, moim zdaniem, ma mentalność mistrza - przyznał Hannawald z podziwem dla swojego rodaka.
Zaraz po zakończeniu sezonu zaczęto dyskutować na temat ewentualnej zmiany trenera w Niemczech i Austrii. Sam Werner Schuster przyznał, że nie jest raczej możliwe, aby opuścił niemiecką drużynę przed mistrzostwami świata w Falun w 2015 roku. Sven Hannawald także przyznaje, że Schuster powinien zostać w Niemczech jeszcze przez przynajmniej jeden sezon.
- Znam go jako człowieka, który jak coś zaczyna, to zawsze kończy. Dlatego uważam, że zostanie z drużyną niemiecką przynajmniej przez ten jeden sezon - podsumował sytuację Hannawald. - Droga, jaką przechodzą zawodnicy pod okiem Wernera Schustera, jest absolutnie prawidłowa. Rozwój zawodników był olbrzymi.
O ile ten sezon był bardzo dobry dla Severina Freunda, to pozostali niemieccy skoczkowie pod koniec zmagań byli już wyczerpani długą rywalizacją. Po igrzyskach w Soczi forma pozostałych Niemców nie była zbyt dobra. Mimo wszystko tej zimy pojawiały się lepsze momenty - m.in. zwycięstwo Andreasa Wellingera w Wiśle czy wysoka forma Marinusa Krausa w Soczi.
- Skoczkowie z Niemiec mogą być zadowoleni z sezonu. W porównaniu z poprzednimi latami widać poprawę. Choć po wygranej w Soczi oczekiwałem od nich więcej. Byli przeciwieństwem dyspozycji Severina. Ale rozumiem też, że ten sezon był bardzo długi - zakończył Hannawald.