Ten sezon był wyjątkowy dla japońskiego weterana, jednak - pomimo długiej i owocnej kariery - Kasai wciąż ma pewne cele do zrealizowania...
- Jestem bardzo zadowolony, to był naprawdę świetny sezon, pozostanie w mojej pamięci - podsumował minioną zimę Japończyk.

Pomimo że Kasai zadebiutował w Pucharze Świata 17 grudnia 1988 roku, a igrzyska w Soczi były jego siódmymi, dopiero teraz wywalczył swój pierwszy indywidualny olimpijski medal. Na czym polega jego sekret, sprawiający, że od ponad ćwierćwiecza jest w czołówce skoków narciarskich?

- To nie jest żadna szczególna tajemnica. Wierzę w siebie zarówno fizycznie, jak i psychicznie, mam również duże doświadczenie. Ale nie mam złotego medalu olimpijskiego ani złota mistrzostw świata. To jest moją motywacją. To, jak i znalezienie żony. Oczywiście, będę skakał przez najbliższe lata. Postaram się zdobyć to, czego mi brakuje - zapowiedział, jednocześnie potwierdzając, że planuje skakać i na kolejnych igrzyskach olimpijskich w Pyeongchang.

Zdaniem Noriakiego skoki wciąż nie cieszą się dużą popularnością w Kraju Kwitnącej Wiśni, mimo coraz większych sukcesów japońskich zawodników i zawodniczek:

- Skoki narciarskie nie są w Japonii popularnym sportem. Takimi są baseball, piłka nożna i sumo. Tylko na Hokkaido i w Nagano nasz sport jest rozpoznawalny. Ale mam nadzieję, że dzięki nam skoki narciarskie będą coraz bardziej popularną dyscypliną sportu - przyznał 41-letni skoczek.