Sezon się kończy, ale przedstawiciele FIS już myślą o nowych regulacjach, które mają zwiększyć bezpieczeństwo zawodników w kolejnych sezonach. Jednym z pomysłów jest wprowadzenie ochraniaczy na kręgosłup, które mają być testowane podczas najbliższego weekendu w Planicy m.in. przez Maćka Kota.
- Zawodnicy zostali zmierzeni. Pod kombinezon założą specjalną kamizelkę z ochraniaczem. Zobaczymy, czy nie będzie to krępować zawodnika w pozycji najazdowej albo w powietrzu - poinformował Grzegorz Sobczyk. - Dosyć fajnie to wygląda. Jeżeli przepis ze stosowaniem "żółwika" wejdzie, to będziemy z tego korzystać, bo to zwiększy powierzchnię nośną - dodał.

Jak przyznał Walter Hofer, pomysł ten narodził się po feralnym upadku Thomasa Morgensterna, a do testowania wytypowani zostali zawodnicy z róznych krajów:

- Mieliśmy przypadek Thomasa Morgensterna i jego paskudnego upadku. W tym kierunku będziemy reagować. Największy problem jest z lądowaniem, ale nie ma co winić tu kombinezonów. To jest skomplikowane. W celu zwiększenia bezpieczeństwa będziemy wprowadzać nowe standardy kasków. W Planicy będą testowane ochraniacze na plecy i innowacje w niektórych częściach kombinezonów. W ten sposób staramy się dowiedzieć, co pomoże nam w aerodynamice, aby zmniejszyć nacisk przy lądowaniu. Po kwalifikacjach w czwartek chciałbym otrzymać opinię m.in. Jurija Tepeša, Andreasa Koflera i Janne Ahonena... Oni będą naszymi królikami doświadczalnymi i potrzebujemy ich opinii. Pewne zmiany będą, przy tym pomagał i Miran Tepeš - poinformował Walter Hofer.

Walter Hofer wypowiedział się również na temat pozycji skoków narciarskich w sportach zimowych i dalszych planach rozwoju:

- W tej kwestii musimy wziąć pod uwagę kilka aspektów. Skoki narciarskie są ograniczone, ponieważ nie jest to sport rekreacyjny, w przeciwieństwie do innych. Mamy tylko zawodników, dlatego nie możemy sprzedawać produktu. Skoki nie są sportem masowym, ale są za to bardzo wyjątkowe. Skokom nie jest łatwo przebić się w rodzinie sportów zimowych, bo nie mamy wsparcia w przemyśle komercyjnym. Jedyną możliwością zdobycia pieniędzy jest organizacja zawodów, dlatego staramy się, aby podczas konkursów była świetna atmosfera, żeby kibice patrzyli na zawody z emocjonalnego punktu widzenia. To jest nasza wartość. Wszyscy razem musimy wprowadzać regulacje pozwalające na uczciwą i bezpieczną rywalizację oraz zabawę. Jesteśmy również świadomi, że mamy potencjał, aby poszerzyć nasz krąg o kilka innych krajów - np. Chorwację, Estonię, Ukrainę, Gruzję, Białoruś czy Kazachstan.

Dyrektor Pucharu Świata przyznał w wywiadzie dla słoweńskich mediów, że wyjątkowym przypadkiem jest Polska:

- Stwierdziliśmy, że w krajach Europy Środkowej jest tradycja skoków. Bardzo szczególnym doświadczeniem jest Polska. Dwadzieścia lat temu słabo organizowali zawody, dlatego musieliśmy ich wycofać z kalendarza Pucharu Świata. Potem zrobiłem wyjątek, kiedy zobaczyłem w jakimś małym lokalu zdjęcie, na którym były zawody skoków narciarskich i sto tysięcy widzów. Zastanawiałem się, jak to jest możliwe. Dla nas był to wielki potencjał. Razem z Polakami zagospodarowaliśmy skocznie. A potem pojawił się Adam Małysz i nagle mieliśmy te sto tysięcy widzów. Niektórzy z nas byli przestraszeni takim tłumem, ale potem się zastanawiałem: "czemu się boisz? chcą zobaczyć tylko jak Adam skacze". Polska i inne kraje wschodnie mają dla nas wielki potencjał - szczególnie dzięki emocjom. Kibice są wielkimi pasjonatami i entuzjastami, a nasz sport potrzebuje emocji.

Hofer odniósł się również do planów organizacji konkursu skoków narciarskich na stadionie:

- Było już wiele pomysłów. Musimy tutaj jasno powiedzieć, że nasza dyscyplina musi pozostać autentyczna, musi zachować swoją naturalność. Można zorganizować dowolne wydarzenie, które będzie rozgrywane na stadionie, ale to nie stanie się stałym elementem Pucharu Świata.