Podobnie jak przed dwoma laty na drugim stopniu podium MŚwL stanął reprezentant Norwegii. Nie uważany dotychczas za lotnika Anders Bardal, zdobywając w Harrachowie srebrny medal, udowodnił, że jest zawodnikiem niezwykle wszechstronnym.
Anders Bardal jest najbardziej utytułowanym norweskim skoczkiem ostatnich lat. W sezonie 2011/2012 wywalczył Kryształową Kulę, jest mistrzem świata z normalnej skoczni z Val di Fiemme i wielokrotnym medalistą drużynowym wcześniejszych mistrzostw. Rok 2014 przyniósł mu medale, których tak brakowało w jego dorobku - indywidualny medal igrzysk olimpijskich, a teraz również mistrzostw świata w lotach.

- To znaczy dla mnie bardzo dużo. Teraz mam medal z każdej ważnej imprezy, a to bardzo wiele. Jestem niezmiernie szczęśliwy. Do tej pory loty nie były moją specjalnością, dlatego to jeszcze bardziej wspaniałe - przyznał Bardal. - Brązowy medal z normalnej skoczni w Soczi i srebro tutaj w lotach oznaczają, że jestem prawie kompletny jako skoczek narciarski - dodał.

Norweski skoczek przyznał, że również on - podobnie jak Peter Prevc - chciał dalszej walki o tytuł najlepszego lotnika, jednak w pełni zgadza się z decyzją jury:

- Byłem więcej niż chętny, aby walczyć o złoto, ale przy wietrze 13 m/s nie było nawet mowy o próbie skakania - stwierdził skoczek z Trondheim.

Norweg przyznał, że w chwili, kiedy dowiedział się o odwołaniu zawodów, niedowierzał, że jest wicemistrzem świata w lotach narciarskich:

- To było trochę dziwne uczucie. Przybiegli do mnie i mi gratulowali, a ja w to wciąż nie wierzyłem. Chciałem to sam zobaczyć, więc poszedłem sprawdzić wyniki i dopiero wtedy to do mnie dotarło - powiedział Bardal.

Z sukcesu swojego podopiecznego bardzo zadowolony był szkoleniowiec Norwegów:

- Cieszę się z jego sukcesu, bo ciężko na to pracował. Nie było wielu, którzy kilka lat temu myśleli, że Anders może zdobyć indywidualny medal w lotach. To, że teraz zdobył srebro, jest po prostu fantastyczne - stwierdził Alexander Stöckl.