Po pierwszym dniu konkursu o mistrzostwo świata w lotach Kamil Stoch zajmował piątą lokatę. Polak liczył, że uda mu się skoczyć lepiej w sobotę, ale pogoda nie dała mu tej szansy...
- Przyjechałem tutaj bardzo zmotywowany, cieszyłem się na te zawody. Szkoda, że się nie udało - przyznał rozczarowany Stoch. - Mam w sobie mieszaninę uczuć. Wiem, że było mnie tu stać na lepsze skoki i lepszy wynik. Nie mogę powiedzieć, że jestem niezadowolony, bo piąte miejsce jest dobre. Mam jednak poczucie, że można było coś zrobić lepiej - dodał.

Wczoraj Stoch nie pokazał pełni swoich możliwości, tłumacząc to później problemami z pozycją dojazdową.

- Wczoraj miałem problemy na rozbiegu - przez to psułem odbicie. Jestem przekonany, że dzisiaj skakałbym dużo lepiej. Do samego końca wierzyłem, że odbędzie się chociaż jedna seria i będę mógł powalczyć - stwierdził.

Gdy w oczekiwaniu na decyzję komisji sędziowskiej Stoch wraz z Maćkiem Kotem udali się do hotelu, wydawało się, że już tam zostaną. Jak się okazuje, ten ruch nie był motywowany prawdopodobnym odwołaniem konkursu, a raczej możliwością przeprowadzenia kolejnych serii:

- Trener powiedział, żebyśmy pojechali do hotelu położyć się chociaż na piętnaście minut. Nie jest dobrze siedzieć przez dwie godziny w jednej pozycji, a później skakać. W ten sposób mogłem rozprostować kości - wytłumaczył.