Andreas Goldberger zauważył, że Gregor Schlierenzauer stara się odwrócić uwagę kibiców od niepowodzenia na Igrzyskach w Soczi. Jego zdaniem austriacki skoczek zaczął wdawać się w niepotrzebne dyskusje...
Popularny "Goldi" podkreśla, że słowa Schlierenzauera były uderzeniem w policzek dla Alexandra Pointnera. 24-latek, który miał być medalowym pewniakiem w konkursach indywidualnych, zawiódł. Nie omieszkał także rozdmuchać afery...

- Zmiany, jakie zachodzą w skokach narciarskich, nie dotyczą tylko Schlierenzauera - dlatego nie powinien na nie narzekać. Pozostali skoczkowie żyją skokami 24 godziny na dobę. Noriaki Kasai skacze o wiele dłużej od Schlierenzauera. Gregor nie może porównywać się z innymi skoczkami, powinien patrzeć na siebie - ocenia Goldberger. - Być może on zbyt wiele kombinuje. Można to robić podczas treningu, ale w konkursie musisz już zastosować wypróbowane rozwiązania.

24-latek z Tyrolu podkreślał, że w ostatnim czasie technologia poszła bardzo do przodu, a austriacka kadra stanęła w miejscu. Goldberger częściowo zgodził się ze swoim młodszym kolegą.

- Było to widać zwłaszcza na dużej skoczni - choć też nie do końca, bo przecież nie tak dawno Thomas Diethart wygrał Turniej Czterech Skoczni - przyznał 42-latek.

Niemiecko-austriackie rozgrywki są jedyną imprezą, w której od kilku lat nieprzerwanie zwyciężają Austriacy. Jednak w skokach nie ma monotonii. Być może minęła era Austriaków? Skoki narciarskie stały się bardzo wyrównane, do głosu doszli zawodnicy z innych państw.

- Gdy Thomas wygrywał konkursy podczas Turnieju Czterech Skoczni, to wszyscy patrzyli na nas. Nie można spocząć na laurach, konkurencja nie śpi. Wystarczy spojrzeć chociażby na Polaków, Słoweńców czy Niemców, którzy startują w Pucharze Kontynentalnym. Pojawia się tam coraz więcej talentów, my także mamy tam swoich ludzi, ale musimy być uważni.

Podczas Igrzysk w Soczi Schlierenzauerem rządziły emocje. Austriacki skoczek nie trafił z formą, nie przygotował się dobrze do najważniejszej imprezy w roku. Mówiąc kolokwialnie - swoimi ostrymi słowami chciał odwrócić kota ogonem...

- Można dyskutować, ale wewnątrz kadry z trenerami lub po zakończeniu igrzysk. To było głupie z jego strony. Rozumiem jego frustrację. Chciał zostać mistrzem olimpijskim, a był od tego bardzo daleko - dodał.

Schlierenzauer ubolewał nad tym, że do Soczi nie mógł przyjechać jego osobisty trener Markus Maurberger. Czy rola indywidualnego szkoleniowca jest aż tak ważna?

- Z trenerem indywidualnym opracowuje się swój spersonalizowany system. Schlierenzauer trenuje z Maurbergerem, choć z Innsbrucka pochodzi Pointner - przyznał. - To głównie dzięki Pointnerowi Gregor ma na swoim koncie 52 wygrane w Pucharze Świata, dwie Kryształowe Kule. On ma wszystko oprócz złota olimpijskiego. Zrzucając winę za to na Pointnera daje mu w twarz.

W piłce nożnej zwykle jest tak, że gdy trener nie może porozumieć się z liderem drużyny, gwiazdą klubu, to właśnie piłkarz jest zmuszony do odejścia. Tak było chociażby w przypadku Zlatana Ibrahimovicia i FC Barcelona. W skokach jest zwykle na odwrót. Skoczek nie może odejść z kadry, ponieważ startuje w zespole narodowym.

- Sam jestem ciekaw, jak to się potoczy. Gregor nie został mistrzem olimpijskim, ale może nim być już za cztery lata. Oczywiście Schlierenzauer może trenować tylko z jednym trenerem. Nie zmienia to faktu, że taka sytuacja nie poprawia nastroju w drużynie.

Całość zamieszania wokół austriackiej kadry podkręcił Simon Ammann. Szwajcar wrócił myślami do Igrzysk Olimpijskich w Vancouver i powiedział, że austriacka drużyna miała swojego szpiega, który fotografował jego wiązania. Goldberger przyznał, że coś takiego nigdy nie powinno mieć miejsca.

- Normalnie za coś takiego powinni Toniemu Geigerowi zabrać akredytację. To było ryzykowne zagranie - przyznał Austriak. - Inni się z nas śmieją. To było niebezpieczne i głupie.