Wszyscy, którzy oglądali olimpijski konkurs drużynowy, nie byli chyba zdziwieni miejscem, na którym zakończyli zmagania Amerykanie. Zaskoczeniem był za to wygląd samych zawodników.
Skoczkowie amerykańscy nie odbiegają od wszystkim znanego stereotypu przeciętnego Amerykanina - zawsze uśmiechnięci, pozytywnie nastawieni i przede wszystkim dumni ze swojego kraju. Nie jest im obcy również tzw. team spirit - coś, czego może pozazdrościć im niejedna drużyna. Nic więc dziwnego, że podczas konkursu drużynowego Amerykanie postanowili wystąpić w doklejanych wąsach, przedstawiających flagę USA.

Nick Fairall, dla którego były to pierwsze igrzyska olimpijskie, nie krył wzruszenia i dumy z tego, że miał mozliwość reprezentowania swojego kraju.

- Moje skoki były w porządku. Oczywiście, że chciałbym, by były trochę dłuższe, ale to i tak był świetny dzień. Warunki nie były wczoraj łatwe, było dość ciepło, jednak i tak jestem zadowolony z przebiegu konkursu - cieszył się Nick. - Przyjazd tutaj był niesamowitym doświadczeniem. Móc reprezentować swój kraj to uczucie nie do opisania. Normalnie sportowcy pokazują to nosząc stroje przygotowane specjalnie na tę imprezę czy logo swojej drużyny; my wczoraj zdecydowaliśmy się na ubranie flagi - i to dosłownie. To było niesamowite doświadczenie - móc skakać we własnej fladze i pokazać się przy tym innym zawodnikom i innym sportowcom reprezentującym USA...

Amerykanie nie jechali do Soczi z nastawieniem na odniesienie życiowego sukcesu i nawet tego nie ukrywają. Do udziału w ZIO w Soczi podchodzą raczej w typowy dla siebie sposób.

- Przyjechaliśmy tutaj, żeby się pokazać i dobrze przy tym bawić. Oczywiście, gdyby szło to w parze ze świetnymi wynikami, byłoby jeszcze lepiej. Ale przede wszystkim jesteśmy tutaj, żeby się dobrze bawić i dobrze skakać - dodał Fairall.

Dla Andersa Johnsona, który przed samym wylotem do Soczi nabawił się kontuzji, już mozliwość wzięcia udziału w konkursach była powodem do zadowolenia.

- Mój skok był bliski tego, czego od siebie oczekiwałem. Może jeszcze trochę brakowało, ale zdecydowanie wszystko zmierza w pozytywnym kierunku. Ta skocznia jest inna niż większość obiektów, trochę podstępna, ale takie właśnie są wszystkie nowe skocznie. Musi upłynąć trochę czasu zanim przyzwyczaimy się do jej profilu. Skocznia Russkije Gorki jest bardziej wypłaszona przy najeździe, więc - póki co - ciężko jest mi uzyskać tutaj pewną naturalność skakania - komentował swój jedyny skok we wczorajszym konkursie Anders Johnson.

Najbardziej rozczarowanym członkiem drużyny amerykańskiej był niewątpliwie Peter Frenette, który spodziewał się po sobie znacznie lepszych rezultatów.

- Ten tydzień nie poszedł tak, jak bym sobie tego życzył. Nie było nawet szans na to, żeby zająć tutaj dobre miejsce. Miałem duże problemy z odpowiednim wyczuciem progu, więc oddanie dobrego skoku było bardzo trudne. Ale teraz już za późno na rozmyślanie o tym i zamartwianie się. Trzeba brać się w garść i ruszać do przodu.