Po rozczarowujących zawodach indywidualnych podopieczni Wernera Schustera wykazali się najlepszą formą podczas konkursu drużynowego. Niemcy po raz trzeci w historii opuszczą igrzyska olimpijskie ze złotym krążkiem.
Według założeń trenera Wernera Schustera na XXII Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Soczi Niemcy mieli zdobyć dwa medale. Jest jeden, ale za to ten o najwyższej wartości - dziś Niemcy w składzie Andreas Wank, Marinus Kraus, Andreas Wellinger i Severin Freund o 2,7 punktu pokonali Austriaków i Japończyków, powtarzając sukces sprzed dwunastu lat.

- Jestem niesamowicie dumny z całej drużyny. Wytrzymaliśmy wiele niepowodzeń, a dziś udało nam się ułożyć puzzle w piękną całość, dzięki czemu możemy świętować tak wielki sukces - powiedział zaraz po zawodach Schuster.

Do dzisiaj Soczi nie było najszczęśliwszym miejscem dla niemieckiej drużyny. Upadek Severina Freunda na normalnej skoczni, później pechowe czwarte miejsce, niepowodzenie Andreasa Wellingera w sobotę... Dziś zarówno Freund, jak i Wellinger - a także pozostali Niemcy - spisali się znakomicie. Mimo że żaden z nich nie plasuje się w czołówce konkursu, jeżeli chodziłoby o indywidualne zmagania, to w pierwszej dziesiątce znalazłoby się trzech Niemców.

Severin Freund zapowiedział, że po zawodach indywidualnych na dużej skoczni będzie się jeszcze denerwował po porażce, lecz ostatecznie na konkurs drużynowy zmotywuje się i zapomni o niepowodzeniach. Tak dziś zrobił i ostatnim skokiem przypieczętował zwycięstwo naszych zachodnich sąsiadów.

- To jest kamień milowy jego kariery - przyznał Schuster.

Czarnym koniem w ekipie Schustera okazał się bez wątpienia Marinus Kraus, który nie dostał nominacji do drużyny na zawody na normalnej skoczni. Kraus w sobotę zajął szóste miejsce, a dziś był bez wątpienia najlepszym Niemcem w konkursie.

- Mieliśmy wiele radości ze skakania i byliśmy pozytywnie nastawieni - powiedział Kraus. - Gdy czekaliśmy na wynik, byliśmy strasznie zdenerwowani.

Po sobotniej porażce Andreasa Wellingera nie było dziś śladu.

- Jak długo znam Andiego, tak rozczarowanego go nigdy nie widziałem... - powiedział po konkursie indywidualnym Schuster.

Na twarzy Wellingera malował się smutek i wielkie rozczarowanie, ale porażka poszła w niepamięć. Osiemnastolatek znakomicie poradził sobie z presją i oddał dwa bardzo dobre skoki - 133 metrów oraz 134,5 metra.

- Nie mogę nawet opisać tego, co czuję w tym momencie. W końcu mamy złoto! - cieszył się Wellinger.

Sytuacja z dzisiejszych zawodów przypominała nieco obraz z Salt Lake City w 2002 roku, kiedy Niemcy igrzysk olimpijskich czekali na wynik zawodów i ostatecznie wygrali z Finami o 0,1 punktu.

- W pamięci mamy obraz z Salt Lake City z 2002 roku. To było niezwykle wzruszające dla naszego kraju. Teraz chcieliśmy zrobić wszystko, by stało się podobnie - przyznał Freund, udając się na świętowanie złotego medalu.