Thomas Morgenstern, który miesiąc temu miał bardzo groźny wypadek na mamuciej skoczni w Bad Mitterndorf, przyznał, że bał się swoich skoków na dzisiejszych treningach.
- To były prawdopodobne jedne z moich najcięższych skoków. Bałem się, nie byłem pewien. Skoczyłem 117 metrów, a czułem jak bym leciał wieczność - opowiadał Morgenstern.

Wczorajsze treningi odbywały się w dość ciężkich warunkach. Jedna z serii została nawet wstrzymana na pół godziny ze względu na zbyt silny wiatr.

- Wiatr strasznie mieszał. Prawdopodobnie np. w Bischofshofen nie miałbym z tym problemu, bo to skocznia, którą znam na pamięć. Obiekt w Soczi to dla mnie nowość - skomentował 27-letni Austriak.

Także Gregor Schlierenzauer przyznał, że środowe serie treningowe nie należały do najłatwiejszych.

- To dla wszystkich były pierwsze próby na tym obiekcie. Ciężko jednak powiedzieć, kto czuje się tutaj najlepiej, bo ten dzień był bardzo wietrzny - przyznał Schlierenzauer.

Zarówno treningi, jak i zawody podczas XXII Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi odbywają się bardzo późno. Wczorajsze skoki zakończyły się tuż przed północą czasu lokalnego.

- Sądzę, że można to zrobić inaczej. To jest strasznie późna pora na skakanie. Startujemy w środku nocy. To nie ma sensu dla nas, sportowców - skrytykował Schlierenzauer.

Najlepszym z Austriaków okazał się Michael Hayböck, który zajął drugie i czwarte miejsce.

- Jestem tak samo wyluzowany i tak samo dobrze wychodzę z progu jak na skoczni normalnej. Po dwóch skokach zostałem zostaliśmy z dużą skocznią przyjaciółmi - zażartował Hayböck.