Austriaccy faworyci kolejny raz zawiedli na wielkiej imprezie. Znów mniej doświadczeni zawodnicy pokazali, że z presją i metką numeru jeden reprezentacji nie skacze się dobrze.
Nie Schlierenzauer czy Morgenstern, a Thomas Diethart spisał się najlepiej podczas niedzielnego konkursu. Austriak zajął czwarte miejsce.

- Z czwartego miejsca jestem bardzo zadowolony, choć nie byłem dziś bardzo wyluzowany - powiedział po konkursie Diethart. - Skoki nie były świetne. Mam jeszcze rezerwy. Nie mogę doczekać się zawodów na dużym obiekcie. Będzie ekscytująco! - dodał.

Sensacją zawodów miał być Michael Hayböck, który rewelacyjnie spisywał się podczas serii treningowych oraz kwalifikacji. W konkursie zajął piąte miejsce.

- To są igrzyska olimpijskie, więc to normalne, że bardziej się denerwuję. Jestem bardzo zadowolony z piątego miejsca. Przed zawodami powiedziałem, że będę szczęśliwy, gdy moje skoki będą satysfakcjonujące. Zasadniczo muszę być szczęśliwy - powiedział po konkursie. - Zaczynałem w Pucharze Kontynentalnym, w dalszym ciągu się rozwijam. Teraz jestem piąty na igrzyskach, wpisałem się do historii. Kamil Stoch oddał dwa najlepsze skoki. Będziemy dalej walczyć na dużym obiekcie! - podsumował swój występ.

Ze swoich skoków nie może być zadowolony Gregor Schlierenzauer. 24-latek przyjechał do Soczi w jednym celu - zdobyć upragniony złoty medal olimpijski w konkursie indywidualnym, którego nie ma jeszcze w swojej kolekcji.

- Wewnątrz jestem rozczarowany. Wyzwaniem będzie zmienić taktykę na dużej skoczni - krótko ocenił swój występ Schlieri.

Bohaterem wielu kibiców skoków narciarskich jest Thomas Morgenstern, który powrócił do wielkiego skakania miesiąc po swoim dramatycznym upadku na skoczni w Tauplitz/Bad Mitterndorf. Austriak zajął czternaste miejsce.

- Dla mnie dzisiejszy dzień jest pozytywny, choć do medalu brakowało mi dużo. Muszę z uśmiechem patrzeć na skoki na dużym obiekcie. Dla mnie największym zwycięstwem było to, że mogłem tu dziś skoczyć - przyznał Morgi.