Po olimpijskim konkursie Łukasz Kruczek był najszczęśliwszą osobą na gnieździe trenerskim. Nic dziwnego, jego podopieczny ma już na koncie nie tylko tytuł mistrza świata, ale również mistrza olimpijskiego...
Jak przyznał trener, dzisiejszy dzień nie rozpoczął się dobrze dla zdobywcy złotego medalu.

- Cały dzień był szalony - rano dowiedzieliśmy się, że Kamil jest chory. Walczyliśmy, żeby jak najszybciej postawić go na nogi. Dziękujemy lekarzowi i fizjoterapeucie za to, że udało się wszystko zrealizować.

Kamil znokautował dziś swoich rywali. Lider naszej kadry aż o kilkanaście punktów wyprzedził drugiego Prevca i trzeciego Bardala.

- Kamil pokazał dziś klasę, znokautował rywali. W tym momencie brak mi słów. Już dawno mówiliśmy mu, że tak trzeba skakać: w pierwszej serii "bomba", a później ma się zapas i można wygrywać. Dzisiaj nie mieliśmy tego pecha, który nad nami krążył - powiedział podekscytowany Kruczek.

Aż trzech Polaków znalazło się w pierwszej piętnastce niedzielnego konkursu olimpijskiego. Drugi z naszych, Maciej Kot, zawody zakończył na wysokim, siódmym miejscu. Jan Ziobro był trzynasty. Nieco szczęścia zabrakło Dawidowi Kubackiemu, który zmagania na normalnym obiekcie zakończył na 31. pozycji.

- Był to dobry konkurs również dla Maćka i Jaśka. Przed drugą serią nie głaskaliśmy Kamila, musiał on wprowadzić drobne korekty - powiedział szkoleniowiec kadry. Pewnie przez najbliższe godziny nikt nie będzie pamiętał, że chłopcy także skakali fantastycznie i dobrze zaprezentowali się jako drużyna. Szkoda Dawida, który padł ofiarą systemu. Zabrakło go w finale, ale i tak stanowiliśmy wspaniały team.

W poniedziałek o godzinie 17:30 odbędzie się ceremonia medalowa, podczas której Kamil Stoch odbierze wywalczony w niedzielę złoty krążek. Trener Kruczek przyznał jednak, że w polskiej ekipie nie rozmawia się o nagrodach.

- Zgodnie z naszą filozofią, nie mówimy o nagrodach. Mówimy o drodze do nich prowadzącej - zakończył.