Słoweńcy, którzy są wymieniani wśród głównych faworytów Igrzysk w Soczi, nie są do końca zadowoleni z tego, co zastali w Soczi. Jednym nie podoba się skocznia, innym „hotelowe” warunki...
- Pokoje są spartańskie. W moim pokoju jest tylko łóżko i nic więcej - nie mam nawet szafy. Jedzenie jest słabe i monotonne, nie ma prawie żadnego wyboru. Jest to całkowite przeciwieństwo tego, co było w Vancouver czy w Turynie, gdzie był dużo lepszy wybór na stołówce - żalił się Jernej Damjan.

Z drugiej strony słoweński skoczek cieszy się, że po szalonym tempie podróży podczas zmagań Pucharu Świata teraz mogą przez dłuższy czas przebywać w jednym miejscu.

- Tutaj możemy skupić się wyłącznie na skokach. Oczekuję, że będzie świetnie! - zakończył.

Z kolei prezentujący w ostatnim czasie coraz lepszą formę Jurij Tepes po słabszych treningowych skokach nie mógł być pewien swojego udziału w jutrzejszych kwalifikacjach. Był przy tym bardzo samokrytyczny:

- Nie lubię tej skoczni. Jest świetnie przygotowana, ale jej nie lubię. Problemem jestem ja, a nie skocznia, bo ja z zasady wolę większe obiekty i skoki na mniejszych sprawiają mi dużo trudności - żalił się Tepes. - Normalną skocznię poznaję, dużej nie zna jeszcze nikt, ale przekonują nas, że ma podobny profil do tej w Ałmatach w Kazachstanie - dodał.

Z kolei lider słoweńskiej ekipy, Peter Prevc, starał się nie narzekać.

- Wrażenia związane z Igrzyskami są normalne - stwierdził drugi zawodnik Pucharu Świata. - Wydarzenia z Vancouver trochę zapomniałem. Mam już olimpijskie doświadczenie, dlatego jest mi dużo łatwiej. Wiem, do kogo konkretnie kierować się, kiedy potrzebuję jakiejś informacji, a zbieram ich sporo, bo to nowe miejsce - przyznał zawodnik z Kranja.

Skoki swoich podopiecznych podsumował również szkoleniowiec Słoweńców:

- Wszystko przez to, że to jest skocznia normalna, na której zawodnicy rzadko rywalizują. Potrzeba nam jeszcze trochę skoków na zapoznanie się z obiektem i złapanie rytmu - powiedział Janus.