Podopieczni Alexandra Stöckla w końcu w komplecie zameldują się na starcie konkursu tegorocznej edycji TCS, a Anders Jacobsen był bardzo blisko zwycięstwa w kwalifikacjach.
Po skoku na odległość 138,5 metra Anders Jacobsen bardzo długo prowadził i wyglądało na to, że ma szansę na zwycięstwo w kwalifikacjach, a tym samym zgarnięcie czeku na kwotę 2 000 €. Niestety, pod koniec rywalizacji Norwega wyprzedzili Peter Prevc i Thomas Diethart.

- Byłoby super z tymi dwoma tysiącami euro. Mógłbym pójść na zakupy i trochę się zabawić - żartował Jacobsen. - To był pech, że ze względu na lepsze warunki belka poszła w dół. Ale w sumie to był dobry dzień, z wieloma dobrymi skokami - dodał zadowolony triumfator Turnieju z sezonu 2006/2007.

Do konkursu w końcu udało się zakwalifikować słabiej dysponowanemu w ostatnim czasie Tomowi Hilde:

- Treningi i kwalifikacje były lepsze niż to, co pokazałem dotychczas w tym roku. Udało mi się myśleć tylko o tym, co będzie, a nie o wygraniu Pucharu Świata w serii treningowej - stwierdził Norweg. - Postanowiliśmy sobie, że będziemy koncentrować się na nas samych. Nie tylko mamy próbować wygrać zawody, ale i poprawiać się technicznie każdego dnia. Mamy nadzieję, że to zadziała - tłumaczył zmiany w nastawieniu wśród podopiecznych Alexandra Stöckla.

Szkoleniowiec Norwegów po kolejnych udanych kwalifikacjach zachowuje spokój:

- Konkurs w Innsbrucku był dla nas bardzo trudny, ale udało nam się utrzymać siłę w drużynie. Byliśmy w stanie skupić się dzisiaj na technicznych aspektach, dlatego poszło nam całkiem dobrze - mówił Alexander Stöckl.

Trener norweskiej ekipy pytany o to, kto zwycięży w 62. edycji Turnieju Czterech Skoczni, skłania się ku opcji szwajcarskiej:

- Ammann nie skakał dzisiaj, więc to była pewna gra psychologiczna. Jutro przekonamy się, czy zyska przewagę mentalną nad pozostałymi. Ale myślę, że to on wygra turniej - stwierdził Stöckl.