Thomas Morgenstern w Oberstdorfie powrócił do startów w Pucharze Świata, jednak nie ustają dyskusje dotyczące wiązań, które - prawdopodobnie - były przyczyną upadku Austriaka w Titisee-Neustadt...
To, że Thomas Morgtenstern po groźnym upadku wystartował w Turnieju Czterech Skoczni, niemal graniczy z cudem:

- Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Nagle od wiązania odpięła się narta i właściwie było już po wszystkim - przypomina sobie feralny upadek.

Temat wiązań doprowadził do gorących dyskusji pomiędzy trenerami, zawodnikami i działaczami. Szkoleniowca austriackiej drużyny Alexandra Pointnera najwyraźniej ten temat doprowadza do białej gorączki, czego świadectwem jest choćby jedna z ostatnich wypowiedzi, w której po raz kolejny krytykuje stanowisko Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS):

- Przynajmniej od 2010 roku opowiadamy się za tym, by wprowadzić swoisty przegląd wiązań. Upadki i spowodowane przez nie kontuzje to właśnie wina wiązań, jak i tego, że się nas nie słucha - grzmiał Austriak.

Słowom austriackiego trenera zaprzecza Walter Hofer:

- Upadki, których byliśmy ostatnio świadkami, nie były spowodowane problemami z wiązaniami. Powód był za każdym razem inny. Poza tym mamy dostępną dla wszystkich komisję, która zajmuje się takimi sprawami - stwierdził dyrektor Pucharu Świata, dodając, że ze strony Alexandra Pointnera nic na ten temat dotychczas nie słyszał.

Zastanawiające jest zaś, dlaczego FIS jeszcze nie ujednoliciła przepisów dotyczących wiązań, tak jak to się robi w zakresie kombinezonów czy nart. Zdaniem Waltera Hofera każde wiązanie jest inne - wyprodukowane i skonfigurowane indywidualnie dla każdego zawodnika. Zmiana przepisów mogłaby wprowadzić zagrożenie dla skoczków.

Drugi trener Austriaków Andreas Widhoelzl dodaje jednak, że w tym sezonie wiązania są ekstremalnie krótkie, przez co bezpieczne lądowanie dla niektórych stało się wyzwaniem. Z tego powodu dochodzi do upadków.