Można powoli zacząć się martwić o austriackich skoczków, zwycięzców minionego sezonu. Pierwsze konkursy Pucharu Świata za nami, a skoczkowie z Austrii nie stanęli jeszcze ani razu na podium. Miejsce 6 to najlepsza pozycja na jakiej dotąd się uplasowali. Wobec niesamowitych wyników z poprzedniego sezonu, trzeba doprowadzić do ich powrotu na szczyt. Związek OSV jest jednak bezradny. Sami nie wiedzą czemu tak się dzieje. Widocznie brakuje w tym sezonie w drużynie "nadskoczka".
Jasne było, że poprzedni sezon będzie ciężko powtórzyć. Przy prawie każdym skoku nagle wyłaniał się nowy młody talent, który zaraz potem stawał się wielką gwiazdą. Drugi rok jest dla każdego młodego skoczka trudniejszy niż poprzedni. To ciśnienie ciąży na nim i kiedy coś pójdzie nie tak, musi się pogodzić z krytyką. To jest bardzo charakterystyczne - wiedzą już o tym austriaccy rutyniarze Andreas Goldberger, Martin Hoellwarth czy Andreas Widhoelzl, wie także nasz Adam Małysz.

Na początku nowego sezonu kadra austriackich skoczków musi przełknąć nadzwyczaj gorzkie pigułki. W Kuusamo pięciu Orłów Austriackich nie weszło do pierwszej 30! Do tego jeszcze pechowy upadek Morgiego. Wprawdzie Thomas Morgenstern już planuje po swoim okropnie wyglądającym upadku comeback, ale to straszne przeżycie pozostaje przecież w pamięci. Także Andreas Kofler musiał już w tym sezonie "strawić" upadek. "Dwa wypadki w Kuusamo przyczyniły się do tego, że młodzi skoczkowie są już mniej pewni siebie. Teraz muszą nauczyć się obchodzić z tą sytuacją" - mówi trener Stefan Horngacher.

Na obozie treningowym w Lillehamer w tym tygodniu Austriacy chcą nabrać więcej zaufania do siebie i oddać wiele skoków aby nabrać pewności i później, podczas PŚ w Titisee-Neustadt atakować podium. Ciekawe, czy im się to uda. Jak na razie najbliżsi są tego z pewnością Hoellwarth i Goldberger, a nie młodzi gniewni...